Wiedziałam, że
ten dzień będzie spieprzony dokładnie wtedy, kiedy zdałam sobie też sprawę, że
nie było opcji, bym przestała myśleć o tym, co się stało. Nie dość, że miałam
problemy ze snem, przez co prawie przespałam budzik, to na dodatek od samego
ranka zachowywałam się jak chodzące zombie. Robiłam wszystko machinalnie do
momentu, gdy stanęłam za ladą i poczułam ogrom ciężaru, który spadł na moje
barki, a którym nie mogłam się z nikim podzielić. Nie żebym chciała kogoś
obarczać problemami. Marina wyglądała, jakby była tak samo znużona ogólną
sytuacją, ale to nie przeszkadzało mi w kontemplowaniu, dlaczego właściwie
milczałam, kiedy chciałam jej powiedzieć tak wiele. Chciałam jej powiedzieć,
jak niezrozumiałym dla mnie było zachowanie Billa w obliczu tej wariatki.
Chciałam jej powiedzieć, że przestraszyłam się, gdy zostawił mnie na dachu i
ruszył na dół, jakby mógł sobie ze wszystkim poradzić. Chciałam jej powiedzieć,
że poczułam się jak przed dwoma laty, gdy denerwowałam się każdym zniknięciem
Dereka. Nie było nieśmiertelnych ludzi, a więc istnieli tylko ryzykanci.
Chciałam to wszystko powiedzieć Marinie, gdy ta w milczeniu sączyła kawę, ale z
moich ust nie wydobył się nawet najcichszy dźwięk. Spytałaby się, co tak
naprawdę robił Derek, że miałam prawo się o niego bać. Co bym jej powiedziała?
Prawda była za szalona, by ją tak po prostu do siebie przyjąć.
Bill się nie
bał. Bill mnie ochronił swoim własnym ciałem, gdy kobieta chciała któreś z nas
zaatakować i pierwszy raz od dłuższego czasu poczułam się bezpieczna. Nie wiem,
jak inni to postrzegali, ale dla mnie bezpieczeństwo było jak jeden z
najdroższych narkotyków, które można było z łatwością przedawkować. Ale znowu
gdy zażywało się go w odpowiednich ilościach, można było się nim bez ustanku
napawać i żyć w beztrosce, nie obawiając się skutków ubocznych. Bill przyciągał
mnie tak… prymitywnymi sposobami, że chciało mi się śmiać z niedowierzania. Nic
skomplikowanego, wyszukanego. Bill przyciągał mnie seksualnie, intelektualnie i
otaczał mnie ramionami dokładnie w tych momentach, kiedy tego potrzebowałam.
Zawsze wiedział, gdzie uderzyć, bym zareagowała i to było tak proste, że aż
przerażające. I, do cholery, chciałam to powiedzieć Marinie, a tymczasem
dusiłam wszystko w sobie, nie umiejąc mówić. Boże, jakie to było męczące.
- Hej. –
odezwała się nagle, przerywając picie kawy i spojrzała na mnie znacząco. – Miałyśmy
rezerwację na ten weekend. – oznajmiła mi poważnie, niemal natychmiast
odrywając ode mnie wzrok i już wiedziałam, że coś się działo. Coś musiało się
stać pomiędzy nią a Shaunem.
- Naprawdę? –
wymruczałam nieobecnie, a ona znów posłała mi to spojrzenie, od którego już nic
więcej nie powiedziałam, tylko wyciągnęłam spod lady swój telefon i pobieżnie
przeszukałam skrzynkę mailową. To był plus tego, że tak ostro pracowałyśmy.
Robiłyśmy sobie z wyprzedzeniem rezerwacje do klubów tylko po to, by poprawić
sobie zły humor, który najwyraźniej trafił się i jednej i drugiej, nie patrząc
na to, ile kosztowała wejściówka. Westchnęłam i pokiwałam głową, odnajdując
właściwą wiadomość.
- Giorgio’s –
odparłam, odkładając z powrotem telefon. – Szlag, tyle się produkowałyśmy, żeby
się tam dostać… Idziemy?
- Nie jesteś
przypadkiem umówiona z Billem? – Marina odstawiła kubek na blat i zerknęła na
zegarek wiszący na ścianie. Jeszcze tylko kilka minut i trzeba będzie zabrać
się do roboty, kiedy ja wolałam spędzić dzisiejszy dzień w łóżku i przespać
zmęczenie.
- Nie. –
odpowiedziałam i przed oczami znów stanęła mi wczorajsza noc. Autentycznie mnie
po tym wszystkim spławił, wymawiając się tym, że musi się czymś zająć w związku
z tą kobietą. Jak miał cokolwiek zrobić, kiedy jej twarz zakrywał kaptur i… A
co jeśli ją znał? Zmarszczyłam czoło w zamyśleniu. A co jeśli wiedział, kto to
był i wiedział, dlaczego ten ktoś to zrobił? Skąd miałby wiedzieć? – Nie, nie
jestem… - musiałam się napić. Byłam zmęczona myśleniem o wszystkich
niewiadomych, które mnie otaczały.
- To to lepiej
tego nie zmarnujmy. Druga taka okazja pewnie trafi się za kolejne kilka
miesięcy. – zauważyła, przygryzając wargę, a ja skinęłam głową, próbując
wymusić w sobie większy entuzjazm. Miałam tylko nadzieję, że nie spotkam tam
Dereka.
Dzień wlókł
się niemiłosiernie i choć starałam się skupić na tym, co dzisiaj na siebie
założę, ów temat był jednocześnie poprawiający humor, jak i skutecznie go
gaszący. Postanowiłam założyć na siebie czarną sukienkę od Diane Von
Furstenberg na wąskich ramiączkach z prostym dekoltem z poziomymi warstwami
koronki na materiale, dobrać do niej białą kopertówkę obleczoną czarną koronką
sygnowaną tym samym nazwiskiem i platformy Lady Daf od Louboutina. Jedynym
mankamentem było to, że każda jedna rzecz była zakupiona przez mojego
niedoszłego narzeczonego i to z jakiegoś powodu po tylu miesiącach zaczęło mnie
poważnie irytować. Miałam za mało swoich własnych rzeczy, do cholery. Może
powinnam była wybrać coś innego? Nie miałam absolutnie zielonego pojęcia, a
przecież nigdy nie byłam takim typem kobiety, która przez cały dzień zastanawia
się, co ma na siebie włożyć, by się pokazać w klubie. Dzisiaj natomiast stałam
się chyba jeszcze bardziej nieobecna, niż moja przyjaciółka i pewnie dlatego
się potknęłam, gdy szłam do mojego stałego klienta od garnituru i pracy z
wysokiej półki.
- Boże,
przepraszam! – niemal pisnęłam, gdy w ostatnim momencie podparłam się o jego
stolik, unikając upadku, ale za to cała zawartość mojej tacy wylądowała mu na
rękach. Odsunął krzesło ze zgrzytem, sycząc głośno i zreflektowałam, że
poparzyłam mu dłonie gorącą kawą. – Naprawdę przepraszam, nie wiem, co we mnie
dzisiaj wstąpiło!... – wyrwałam serwetki z serwetnika i rzuciłam się na pomoc
jego rękom i rękawom garnituru. Nie zauważyłam nawet, kiedy Marina pojawiła się
obok, ratując cały stolik przed zalaniem i dosłownie płonęłam na twarzy z
zażenowania. To było tak cholernie nieprofesjonalne, że jeszcze nigdy mi się to
nie zdarzyło. Ani w Damarsie, ani nigdzie indziej. Boże, co za wstyd…
- W porządku,
nic się… - urwał, gdy podciągnęłam mu rękawy i zastygłam w bezruchu, czując
oblewający mnie zimny pot. Wyrwał rękę, natychmiast zakrywając ją aż po
nadgarstek, a ja nawet nie oponowałam. Wciąż miałam wzrok utkwiony w to samo
miejsce, mając przed oczami wytatuowanego małego czarnego kruka. Zamrugałam
oczami, ledwo dowierzając, ale jego płochliwa postawa powiedziała mi wyraźnie,
że nic takiego mi się nie przewidziało. Spojrzałam na jego bladą twarz i byłam
pewna, że moje policzki były tak samo białe jak jego. Mężczyzna przychodził tu
niemal od otwarcia, a ja nigdy tego nie zauważyłam. Nie rozumiałam. Boże,
niczego już nie rozumiałam.
- Na pewno
wszystko w porządku? – usłyszałam zmartwiony głos Mariny, ale ja ani drgnęłam,
tak samo jak klient. Doskonale wiedziałam, co oznaczał ten tatuaż, dokładnie w
tym miejscu na ciele. Przecież to nie mógł być jakiś pieprzony przypadek! A
jeśli tak nie było, to znaczyło, że ten facet mnie szpiegował!
Świadomość
zalała mnie tak raptownie, że zrobiło mi się słabo i zrobiłam krok do tyłu,
jakby to miało mi zapewnić więcej bezpieczeństwa. Kpina.
- Jak długo… -
potrząsnęłam głową. W końcu wiedziałam jak długo tu przychodził, a to chyba
automatycznie było odpowiedzią na pytanie, jak długo zdawał relacje na temat
mojego życia. Nie chciałam wierzyć własnym oczom.
Boże, a jeśli
on wiedział o tym, że… A jeśli on wiedział o Kaulitzu? Przełknęłam ślinę,
czując boleśnie walące serce. Nie chciałam, by o tym wiedział. Za żadne skarby.
- Nie mogę
powiedzieć. – odezwał się po chwili, upewniając mnie w tym, że to, co widziałam,
istniało naprawdę. Sapnęłam, przecierając dłońmi twarz. Serwetki już dawno
leżały na ziemi, a ja nawet nie zreflektowałam, kiedy je upuściłam.
- Każ mu się
odpieprzyć i po prostu opuść ten lokal. – oznajmiłam cicho, acz wyraźnie,
patrząc na niego zdecydowanie. Szpiedzy nie byli niebezpieczni. Z reguły. –
Teraz. – dodałam, zaciskając zęby. Derek mnie szpiegował. Na litość boską,
najpierw potraktował mnie tak, jakby nas nigdy nic nie łączyło, a teraz to?!
Schyliłam się po pieprzone serwetki, zabrałam też ze stołu tacę, omijając
zdezorientowany wzrok Mariny i twardym krokiem ruszyłam na zaplecze, udając że
wcale nie zwracałam na siebie uwagi całej restauracyjki. Był taki miły i
uprzejmy za każdym razem, gdy tu przychodził, a okazuje się, że robił to celowo,
by nie ujawnić swojego prawdziwego powodu przyjścia!...
Czując
napływające łzy, zniknęłam za drzwiami i zakwiliłam cicho, mrugając wściekle
oczami, by tylko się nie rozpłakać. Wiedziałam, że od przeszłości nie ucieknę,
ale, do kurwy nędzy, nie wiedziałam, że to miało brzmieć aż tak dosłownie.
Gdzie miałam się skryć przed dalekosiężnymi rękoma Dereka? I dlaczego mnie
szpiegował, skoro ponoć już tak dawno odpuścił?
- Ej, co to,
kurwa, było? – Marina niespodziewanie wpadła na zaplecze, a ja wciągnęłam ze
świstem powietrze i znów wszystko mi z brzdękiem upadło na podłogę. Zmierzyła
mnie jawnie rozjuszonym spojrzeniem i poczułam się kompletnie bezsilna wobec
rzeczywistości.
- To… znajomy
Dereka. – wydukałam, a wyrzuty sumienia powiększyły się wraz z kolejnym kłamstwem,
którym poczęstowałam przyjaciółkę. Byłam beznadziejna. Zbudowałam cholerną
iluzję wokół niej, jakby to było fair. Co z tego, że tak było lepiej? Czy teraz
to robiło jakąkolwiek różnicę? Odetchnęłam ciężko, czując skurcze żołądka z
nerwów. – On… zdaje mu chyba relacje. – dodałam, gdy otworzyła drzwi,
sprawdzając, czy na sali było wszystko w porządku, by zabrzmiało to jakkolwiek
blisko prawdy. Zamarła, a po chwili powoli odwróciła głowę w moją stronę. Na
jej twarzy widziałam dokładnie to samo niedowierzanie, jakie ja musiałam mieć
wymalowane, gdy zobaczyłam pieprzonego kruka.
- Słucham?
- Zdaje mu
relacje.
- A co go
teraz to wszystko, do cholery, obchodzi po tym, co ci zrobił? – prychnęła,
robiąc gniewną minę. Wzruszyłam ramionami, bo sama nie miałam pojęcia. Ten
dzień był katastrofą. Chciałam wrócić do domu, zasnąć i zapomnieć. A co, jeśli
ten facet nie był jedynym szpiegiem? – Możesz go podać do sądu za coś takiego!
- Wiem. –
ponownie przetarłam twarz i potrząsnęłam głową. – Ale skoro już odkryłam, kim
jest ten facet… Poczekam. – i nigdy nic z tym nie zrobię, bo doskonale zdawałam
sobie sprawę z tego, że każde moje poczynania spalą na panewce. Gorzej niż
walka z wiatrakami.
- Boże, nie
wierzę…. Po tylu miesiącach? A ten gość od garniaków zdawał się być naprawdę fajny…
- Wiem.
Chciałam się
upić. Przysięgam, że wyjście do klubu sprowadziło się do tego, że chciałam
dostać w ręce alkohol i w ten sposób zapomnieć o tym, co dzisiaj słyszałam i
widziałam. Przynajmniej przez jakiś czas mogłabym poudawać, że nic takiego nie
miało miejsca, a ja miałam pijackie omamy. To nie było w moim stylu i
wiedziałam, że bycie pijanym było upokarzające i szczeniackie. Głupie. I było
pójściem na łatwiznę. Ale pierwszy raz od dawna nie mogłam się powstrzymać.
Główną rzeczą,
która rzuciła mi się w oczy, gdy weszłyśmy do środka klubu, który znajdował się za zapleczem kuchni hotelu The Standard, były lustra, a ja
jak ta ostatnia idiotka wzdrygnęłam się, gdy zobaczyłam w nich swoje własne
odbicie. Nie miałam nastroju, by na siebie patrzeć. W zasadzie to nie miałam
nastroju na nic prócz picia. Powinnam to widzieć w innych barwach, bo
wiedziałam, jak ciężko było się dostać do Giorgio’s, kiedy nie było się szychą.
Wiedziałam też, że powód, dla którego chciałam się upić, był też powodem, dla
którego ja i Marina miałyśmy możliwość pojawienia się tutaj. Gdybyśmy tylko
były o siłach, by to wykorzystać, Damar’s Place opływałby w znane osobistości.
Tekst o Giorgio’s „to także miejsce, gdzie możesz zostać zauważony w Hollywood,
jeśli możesz dostać się do środka” mówił sam za siebie.
Zostałyśmy
zaprowadzone do zarezerwowanej czarnej kanapy i opadłam na nią niezbyt
elegancko, uśmiechając się głupio na widok stojącej już butelki wódki Elyx i
wytrawnego wina Perrier-Jouët. Wolałam raczej słodkie, więc zamierzałam raczyć
się tylko wódką.
Zamknęłam na
chwilę oczy i westchnęłam głośno, co i tak zagłuszyła klubowa muzyka. Odłożyłam
na bok kopertówkę i znów uśmiechnęłam się idiotycznie, gdy usłyszałam brzdęk
szkła. Uchyliłam powieki i ujrzałam Marinę rozlewającą wódkę do kieliszków.
Cóż, nie tylko ja byłam w ponurym nastroju, jak już zauważyłam z samego rana.
Coś było w
tego typu miejscach, że przepływająca przez ciebie muzyka sprawiała, że jakoś
wszystko było łatwiejsze do zniesienia i mięśnie spiętego ciała się
rozluźniały, jeśli tylko na to pozwalałeś. I mi zrobiło się lżej. Lubiłam
spędzać czas w klubach nawet, gdy nie stawiałam stopy na parkiecie, by tańczyć,
a to zdarzało mi się nie raz i nie dwa.
Wzięłam do
ręki kieliszek, który podała mi Marina z sardonicznym uśmiechem i stuknęłyśmy
się szkłem w toaście.
- Za Damar’s
Place, jedyną sensowną rzecz w życiu. – oznajmiła, a ja parsknęłam suchym
śmiechem.
- Za Damars. –
zgodziłam się i wypiłam alkohol co do kropelki, czując typowe palenie w
przełyku, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej, bo przecież miałyśmy dostać
przekąski, czy jakieś jedzenie według rozpiski biletów vipowskich, a nawet na
to nie poczekałyśmy, od razu rzucając się do alkoholu jak ostatnie pijaczki.
Jeden kieliszek, drugi kieliszek, trzeci kieliszek i nadeszła uśmiechnięta
blondynka, która okazała się być tą miłą panią, która nas uraczyła jedzeniem.
Więc czwarty kieliszek został zagryziony grillowaną pitą z hummusem i wtedy
Marina znów się odezwała. – Shaun myśli, że rzucę dla niego wszystko w cholerę,
rozumiesz? Po tym, co przeszliśmy i znając doskonale powód, dla którego się
wtedy rozstaliśmy, on znów nie potrafi zrozumieć, że, kurwa, mam robotę, którą
muszę wykonać, zanim, kurwa, wrócę do domu. – wycedziła, patrząc się tępo w
tańczących ludzi. – Jakby wszystko kręciło się wokół jego samolubnej dupy.
Jakbym miała być na każde jego zawołanie, bo on tak chce i to nieważne, że
muszę z czegoś zrezygnować, z czegoś, co dosłownie utrzymuje mnie przy życiu,
bo to, kurwa, praca. Czy ja wymagam od niego zbyt wiele? Powiedz mi, Aida, bo
już sama nie wiem. – zerknęła na mnie z goryczą i znów wróciła do obserwowania
ludzi, jakby wcale nie nawiązała ze mną konwersacji.
- Myślałam, że
się zmienił.
- Ja też tak
myślałam.
Westchnęłam na
ten suchy ton i potrząsnęłam głową, dolewając nam wódki.
- Przepraszam,
że go wtedy do ciebie przyciągnęłam.
- Nie
przepraszaj, to nie twoja wina. – uśmiechnęła się do mnie słabo i chwyciła
kieliszek. – Po prostu to nie jest takie łatwe, bo wciąż chcę, by ze mną był,
chociaż chyba nie jest to nam pisane. – roześmiała się bez żadnej oznaki
rozbawienia i zrobiło mi się tak po prostu przykro. – A może to ja nie kocham
go na tyle mocno, by coś zmienić. Może obie niszczymy sobie życie.
To był jeden z
negatywów alkoholu. Cholerne dołowanie.
- Bill mi już
to zdążył powiedzieć, więc tylko przytaknę. – wzruszyłam ramionami i opróżniłam
kieliszek. Marina zmarszczyła czoło i spojrzała na mnie pytająco.
- Powiedział
ci, że niszczymy sobie życie? – powtórzyła, a ja wsunęłam sobie do ust pitę,
zanim odpowiedziałam.
- Nie słowo w
słowo, ale morał, zapewniam cię, był dokładnie ten sam.
Marina
westchnęła i przysunęła się do mnie bliżej.
- A właściwie
to co jest między tobą, a tym Billem, co? Mam wrażenie, że obchodzi się z tobą
jak z jajkiem.
Spochmurniałam.
- Bo tak jest.
Z jakiegoś tylko jemu znanego powodu. Cała ta sytuacja jest dziwna. Nie wiem,
co mam o tym… - jęknęłam rozdzierająco, gdy nagle moim oczom ukazali się bliźniaki z
kobietą upodabniającą się do Jessiki Alby, którzy na dodatek kierowali się w
naszą stronę, jak gdyby to nie było wcale dziwne. Zmierzyłam kobietę od stóp po
głowę i uniosłam brew do góry. Zerknęłam szybko na siebie, Marinę i znów na
kobietę. Brak klasy nawet mimo tego, że miała na sobie małą czarną od Chanel. A
to definiowało wszystko. Podrapałam się po szyi w zastanowieniu, ale jakoś nie
czułam konkretnej potrzeby, by poruszać z Mariną ten temat. Obsługa
przyprowadziła gości dokładnie na kanapę, która sąsiadowała z naszą i zrobiłam
głupią minę, przez co moja przyjaciółka odwróciła się i parsknęła śmiechem.
Gość z obsługi zasłonił nas swoim ciałem, co rozbawiło mnie jeszcze bardziej.
Tom, ubrany w białą zwykłą koszulkę i ciemne jeansy, usiadł plecami do Mariny,
obok niego jego dziewczyna, a naprzeciw nich Bill w spranej brązowej koszulce i
szarych rurkach, który jako jedyny podziękował obsłudze. Z jednej strony
chciałam im dać znać, że tu jesteśmy, ale z drugiej strony nie chciałam przy
tej kobiecie jakkolwiek pokazywać, że się znamy, nie wiedzieć czemu. Przyjemne
mrowienie rozeszło się w podbrzuszu, gdy oszacowałam młodszego Kaulitza
wzrokiem. Miałam tylko nadzieję, że przez cholerny alkohol nie wpadnę dzisiaj
na żaden głupi pomysł. A może to wcale nie byłoby głupie?
- Przypadek?
Nie sądzę. – rzuciła rozbawiona Marina, a ja wydęłam wargi, czując w środku jakieś
dziwne ciepło na myśl, że on tu był, przypadek czy nie. Tak czy siak chyba
jednak chciałam, by tu był, choć zdecydowałam się udać, że wcale ich nie
zauważyłam.
- Ta laska
wygląda na starą. – powiedziałam więc, znów dziękując niebiosom za to, że oni
byli Niemcami, a my Polkami, więc dzieliła nas bariera językowa, której nie
sposób w ich przypadku było przeskoczyć. – Nie uważasz?
- Raczej na
sztuczną. Ale może ten typ lubi sztuczne. – Marina wzruszyła ramionami,
sięgając po pitę. – Kto to w ogóle?
Ach, no tak.
Zapomniałam, że ja wiem zawsze wszystko, a Marina sporadycznie zasięga po
informacje z mojej głowy.
- Dziewczyna
tego starszego. I jest starsza od niego o kilka lat. – odparłam, a ona
wyszczerzyła do mnie zęby.
- Czyli laska
się odmładza młodszym facetem. – oznajmiła i obie się roześmiałyśmy. – Nie,
Aida, nie mówiłam tego. Uczę się nie oceniać ludzi po wyglądzie.
- Pierwsza
powiedziałam, że wygląda staro. – zauważyłam, a Marina pstryknęła palcami.
- To mnie
tłumaczy!
Skinęłam
głową.
- Oczywiście.
- To
interesujące. – usłyszałam głos młodszego Kaulitza i podskoczyłam na siedzeniu,
gdy odwróciłam się w jego stronę i okazało się, że siedział tuż obok swojego
brata, który tak samo jak i jego dziewczyna patrzyli się na nas, każde z innym
wyrazem twarzy. Zrobiło mi się gorąco na myśl, że może jednak coś chlapnęłyśmy
po angielsku i przez to Azjatka ma taką ciętą minę, ale wtedy Bill przechylił
się przez złączone oparcia i jęknęłam, gdy tak po prostu pocałował mnie przy
wszystkich. Zacisnęłam mimowolnie nogi, mając ochotę przysunąć się bliżej i dać
się pochłonąć w całości. Jego usta były gorące, cholernie miękkie i smakowały
papierosami, ale mojemu ciału smak nie przeszkadzał, bo wystarczyła tylko
krótka chwila, by ów ciało stwierdziło, że potrzebuje go w sobie. Jezu,
chciałam, by mnie przeleciał.
Bill, jakby
chciał ukrócić narastający głód, odsunął się ode mnie i uśmiechnął półgębkiem,
wracając na swoją kanapę jak gdyby nigdy nic.
Pulsowałam.
Chyba alkohol coś mi poprzestawiał w głowie.
- Cześć. –
wywaliłam, udając, że nie wiedziałam, że miałam czerwone policzki od
nagromadzonych emocji. Nie wiedziałam nawet, do kogo się odezwałam. Choć na
pewno nie do brązowowłosej Azjatki, która patrzyła na mnie spod uniesionej
brwi.
- Dawno się
nie widzieliśmy. – odparł Tom, uśmiechając się szeroko. – Przypadek? Nie sądzę.
– dodał, a Marina znów parsknęła śmiechem, słysząc jej powtórzone słowa. Azjatka
wymruczała coś do ucha gitarzyście, a on westchnął, kiwając głową. – Tak, to
Ria, moja dziewczyna. - powiedział i wskazał na nas. – A to jest Marina i Aida,
właścicielki Damar’s Place, o którym ci mówiłem.
Wyciągnęłam
rękę, by się z nią przywitać, choć w dalszym ciągu mnie do siebie nie
przekonywała. Była dziwna i chyba Marina też tak sądziła, bo doskonale
widziałam na jej ustach ten fałszywy uśmiech, którym raczyła obcych, którzy jej
nie podpasowali.
- Miło mi was
poznać. – zamrugałam oczami, przyglądając się równie fałszywemu w mojej opinii
uśmiechowi Rii i zaczęłam się zastanawiać, czy któraś z nas jawnie pokazała, że
jej nie lubi, że ona od początku patrzyła na nas z niechęcią. Nie byłam pewna.
– Może się do was przesiądziemy, co? Jeśli wam to oczywiście nie przeszkadza.
Obaj
Kaulitzowie spojrzeli na nią, jakby pierwszy raz coś takiego zasugerowała, ale
ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Pewnie,
czemu nie?
~~~~
Wesołych Świętów i przepraszam, że nie odpisałam na komentarze. Tym razem się poprawię!
Margaret - No bo to Giorgio's! GM, Giorgio's, Bootsy Bellows i Boulevard3. Chcę tam, jakimkolwiek cudem, bo jak się tak teraz nakręciłam na klubową muzykę, to mi aż się paczałki świecą na samą myśl xD I nie zapeszaj, bo to nigdy nie wiadomo, kiedy mi wena odpuści. Pewnie za kilka dni, ale co tam. I nie przejmuj się, w kolejnym rozdziale nie będzie smętów, AHAHAHAHA XD
Tokio Hotel in Poland - Ja też na to czekam xD A co do Dereka, to kiedyś się wyjaśni xD
Elisa - Całe szczęście, że zawału nie było, bo bym poczuła się winna o.O I mam nadzieję, że się nie pozabijałyście, bo szkoda xD W nocy nic się nie działo, bo się spławił, co by wypełnić jakieś tajemnicze sprawy, o których nikomu nic nie wiadomo - teoretycznie xD Nie został wynagrodzony, bo jakoś tak im się zaszokowało z deczka xD I tak, Aida za dużo rozkminia, ale to dlatego, że musi mieć wszystko pod jako taką kontrolą xD Takie tam... xD Pif-paf, o xD I masz rację, przemilcz tę sytuację ^_^ I masz załączniki!
Sukienka
Buty
Kopertówka
Kaulitz wie wszystko. A potem będzie zabawnie :D
Asia - Szczery Day xD
Dee - Może to odwaga, a jednak kłamstwo zawsze ma krótkie nogi, więc prędzej czy później wszystkie tajemnice wyjdą na jaw, a to może dokuczyć bardziej, niż trzymanie języka za zębami, ot co. Mi też podoba się to imię. Mam takie fazy, że przeglądam sobie strony z polskimi imionami (tak, Aida to polskie imię!) i za każdym mam tak, że jak coś przykuje moją uwagę, z automatu zostaje. Marina początkowo miała być Mariką, ale przez "n" lepiej brzmiało, więc zostało tak. To nie skróty, Marina to rosyjski odpowiednik Maryny, więc jest blisko Polski xD Derek to Derek, jego postać czasami mnie bardziej fascynuje niż postać Billa. No i Ria <3 Dziewczyny po prostu postrzegają ją tak, jak ja ją postrzegam, amen xD
~~~~
Wesołych Świętów i przepraszam, że nie odpisałam na komentarze. Tym razem się poprawię!
Margaret - No bo to Giorgio's! GM, Giorgio's, Bootsy Bellows i Boulevard3. Chcę tam, jakimkolwiek cudem, bo jak się tak teraz nakręciłam na klubową muzykę, to mi aż się paczałki świecą na samą myśl xD I nie zapeszaj, bo to nigdy nie wiadomo, kiedy mi wena odpuści. Pewnie za kilka dni, ale co tam. I nie przejmuj się, w kolejnym rozdziale nie będzie smętów, AHAHAHAHA XD
Tokio Hotel in Poland - Ja też na to czekam xD A co do Dereka, to kiedyś się wyjaśni xD
Elisa - Całe szczęście, że zawału nie było, bo bym poczuła się winna o.O I mam nadzieję, że się nie pozabijałyście, bo szkoda xD W nocy nic się nie działo, bo się spławił, co by wypełnić jakieś tajemnicze sprawy, o których nikomu nic nie wiadomo - teoretycznie xD Nie został wynagrodzony, bo jakoś tak im się zaszokowało z deczka xD I tak, Aida za dużo rozkminia, ale to dlatego, że musi mieć wszystko pod jako taką kontrolą xD Takie tam... xD Pif-paf, o xD I masz rację, przemilcz tę sytuację ^_^ I masz załączniki!
Sukienka
Buty
Kopertówka
Kaulitz wie wszystko. A potem będzie zabawnie :D
Asia - Szczery Day xD
Dee - Może to odwaga, a jednak kłamstwo zawsze ma krótkie nogi, więc prędzej czy później wszystkie tajemnice wyjdą na jaw, a to może dokuczyć bardziej, niż trzymanie języka za zębami, ot co. Mi też podoba się to imię. Mam takie fazy, że przeglądam sobie strony z polskimi imionami (tak, Aida to polskie imię!) i za każdym mam tak, że jak coś przykuje moją uwagę, z automatu zostaje. Marina początkowo miała być Mariką, ale przez "n" lepiej brzmiało, więc zostało tak. To nie skróty, Marina to rosyjski odpowiednik Maryny, więc jest blisko Polski xD Derek to Derek, jego postać czasami mnie bardziej fascynuje niż postać Billa. No i Ria <3 Dziewczyny po prostu postrzegają ją tak, jak ja ją postrzegam, amen xD
Nie myślę, zrobiło mi się źle, humor Mariny udziela się jak na zawołanie... W ogóle humor obydwóch dziewoi. Mam zatem zjebany humor, popłakałam się, bo doskonale wiem o czym mówi Marina. Kurwa, rozumiem ją tak jak samą siebie. TRAALALALALALA.
OdpowiedzUsuńAida nie powinna tyle myśleć, bo to źle działa (interesujące, prawda?)
Ogólnie to tak, to było logiczne, że wpierdolisz ich do Giorgio's. Tak no. A podejście do Rii jest takie so fuckin true. Cieszę się, że masz wenę (tfu tfu co by nie zapeszać) i mam nadzieję, że weźmiesz się grzecznie do roboty. (powiedziała co wiedziała).
Idę stąd, bo brzmię jakbym z okna wypadła.
Weny, kocham Cię i trzymam kciukasy! ♥♥♥♥♥
Twoja Gośku.
No cóż, ja jako naczelny zboczeniec czekam aż ją wreszcie przeleci :D
OdpowiedzUsuńAaa no i jeszcze jestem ciekawa co to za historia z Derekiem....:)
Łoooo kurwa. Ty wiesz jakiego szoku dostałam, widząc TWOJE powiadomienie na ffth i pw?! Aż gębę otworzyłam i ucieszyłam się jak głupia! Mimo tego, że kurwa umieram. Mam nadzieję, że mi przejdzie w miarę, bo jutro jestem na zmianie z M i możemy się pozabijać xD
OdpowiedzUsuńI kurwuję znowu - CO TAM SIĘ DALEJ W NOCY DZIAŁO?! Jak mogłaś to tak odpuścić? Myślałam, że Billy jako bohater zostanie jakoś...wynagrodzony? No bez jaj.
I jestem zdania, że Aida za dużo rozkminia i wymyśla głupoty i jej pada przez to na mózg. Ale i tak ją uwielbiam. Ma baba jaja, to trza przyznać. Obie wiemy, że zdobyła mnie swoją giwerą xD
Sytuację w Damarsie przemilczę. KUREW PIŃĆ! (dziękuję za wysłuchanie)
Od tych szczegółów, jaka kiecka, buty, klub - wzrosła moja ciekawość i w sumie to mogłabyś (speszial for me) dodawać załączniki ze zdjęciem?! Bo nie chce mi się szukać czy coś?
No i klub...
Jeżeli ona nie jest umówiona z Kaulitzem, to on musi ją znaleźć. Przypadek? Nie sądzę. I chyba wiadome jest, że z Ryjem nie pogadają? I nie muszę dodawać, że ta scenka, jak on ją pocałował, zaowocowała u mnie ciężkim wydechem? Good, save Ellie!
Tylko co będzie potem?
I dawaj tego skurwiela!
Buziaki! :*********** <3
xD mm ciekawie ciekawie ;) zaciekawiłaś mnie teraz hehe a teksty dziewczyn na temat ukochanej Toma powalają ah ta szczerość :D
OdpowiedzUsuńDoskonale znam to uczucie, które targało rano Aidą, zbyt dobrze nawet je znam. Jest bardzo irytujące, siedzi w nasi wierci wielką dziurę w brzuchu, dokucza ile wlezie, a my dusimy to wszystko w sobie, bo wiemy, że nie powinniśmy mówić tych wszystkich rzeczy. Z jednej strony jest to głupota, zaś z drugiej dowodzi, jak wiele jesteśmy poświęcić oraz ile możemy znieść. Także Aida jest też odważna. W ogóle czy ja Ci już mówiłam, jak strasznie kocham to imię? Chyba nie. To teraz to mówię: Kocham jej imię, ubóstwiam charakter, a także cenię za dystans do siebie. Jedyne, co mnie bardzo zdenerwowało to to, że Bill tak po prostu ją tam zostawił. Chociaż, sądzę, iż miał do tego poważny problem, bo, jak mniemam, on w zupełności nie należy do takich mężczyzn. A zresztą, co ja tam wiem. Nie znam go. Kruk na ręce? Dość nietypowy tatuaż i jak widać Aida zna go aż zbyt dobrze. Derek ją śledził? Od jak dawna ją obserwuje? I właściwie, to po co on to robi? O co w tym wszystkim, do cholery, chodzi?! Ugr, zdenerwowałam się trochę, tyle pytań, tak mało odpowiedzi...Wypad do klubu może jakoś je trochę odpręży. W ogóle to cały czas zastanawia mnie skąd one mają takie imiona- Aida i Marina. Z pewnością nie są polskie. Albo to są zdrobniania, albo zmieniły je. Kurczę, cały czas mnie to prześladuje. I wiesz co? Podoba mi się reakcje dziewczyn na Rię. Dobrze, że nikt z ich trójki nie zna polskiego, bo jeszcze mogliby sobie nieźle nagadać. A w momencie, w którym to Bill pocałował Aidę, zrobiło mi się momentalnie gorąco i chyba nie mogłam myśleć trzeźwo, bo nie pamiętam co się działo dalej.
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak czekam na ciąg dalszy i dużo weny Ci życzę! :3
Ekhem! Więc... To że szalejesz z 2 rozdziałami w miesiącu to już ci mówiła, ale powiem ci jeszcze raz. CO SIĘ STAŁO,ŻE DODAŁAŚ 2 ROZDZIAŁY W CIĄGU MIESIĄCA! XD
OdpowiedzUsuńEmmm... Elokwentnie zaczynając wracam do komentowania rozdziału :D Tak, więc Aida jest śledzona przez ludzi jej byłego... Dobrze zrozumiałam? To wyjaśnij może o co z nim chodziło, że ta albo wyskakuje z pistoletem, albo ktoś ją szpieguje o.O
Powinnaś im dać trochę wolnego, bo się nam dziewoje przepracują...
I oł szalony Kaulitz wkracza do gry i całuje naszą Aidę tak, że aż jej mokro - soł słit <3 XD (wróć, jej dosyć często mokro, gdy on jest w pobliżu)
A Ria... normalnie to obojętne mi to dziewczę ale tutaj wydaje się przygłupawa i pusta XD (tylko nie wiem czemu ją tak widzisz... a może to ze mną coś nie tak? :o )
Także no... To chyba wszystko...trochę bez ładu i składu,ale wybacz zbliżają mi się trudne dni XD Także, może na Sylwestra albo Nowy Rok dasz radę coś napisać...(of kors następny rozdział)!
Weny,weny,weny!!!
Kocham Aidę i Marinę za przejazd po Ryju-niemytym... Było dłuższe ale grzebałaś coś na blogu i sie obsrało! ;( Komentarz pod następnym będzie długi i szczegółowy, obiecuję! Weny i buziaki!
OdpowiedzUsuńWieeeeeeeelbie !
OdpowiedzUsuń