Był środek nocy. W przedpokoju, gdzie
stałam, panowała ciemność, choć smuga światła, która wpadała przez uchylone
drzwi frontowe, rozświetlała moją zapewne bladą twarz. Kopnęłam więc drzwi, by
móc schronić się w tak potrzebnej mi czerni, gdy w drżącej ręce wciąż trzymałam
pistolet, który miał mnie ratować, a nie wpędzać w kłopoty. Odetchnęłam,
przymykając na chwilę powieki, by się jakoś uspokoić i wiedziałam, że być może
zachowywałam się dziwnie, patrząc na to oczami Billa. Ale to była jego wina, ta
cała sytuacja, więc zignorowałam budzące się do życia zażenowanie. Miałam na
sobie krótką porozciąganą szarą koszulkę, zupełnie nic pod spodem i zamiast się
tym przejmować, szukałam sposobu, by ukryć cholernego Colta. Zapadła cisza,
przerywana jedynie moim szybkim i spazmatycznym oddechem, którego nie
potrafiłam opanować oraz jego, też niezbyt opanowanym.
- Zdenerwowałem cię. – usłyszałam i
gwałtownie otworzyłam powieki, szybko przyzwyczajając się do ograniczonej
percepcji, która pozwoliła mi zobaczyć stojącego naprzeciw mnie Billa, ubranego
tylko w dresy i bawełniany t-shirt. Do moich nozdrzy doleciał delikatny zapach
męskiego żelu pod prysznic i przełknęłam ślinę, gdy moją głowę zalały obrazy
nagiego ciała pod prysznicem, strugi ciepłej wody na klatce piersiowej, które w
przeciwieństwie do moich rąk, wcale nie miałyby oporów przed eksploracją
podbrzusza i każdego centymetra skóry poniżej. O Boże. W ostatnim momencie
zreflektowałam, że moje palce zaczęły zaciskać się na spuście, a w tym momencie
nawet nie mogłam sobie przypomnieć, czy ja go wcześniej załadowałam i czy w
ogóle go z powrotem zabezpieczyłam. Zamiast tego patrzyłam na Kaulitza, który
wciąż zaskakiwał mnie swoim wzrostem, przez co musiałam zadzierać głowę, by
widzieć jego twarz. Powinnam zapalić światło i coś ze sobą zrobić, a wciąż
stałam w miejscu, chcąc wymyślić wyjście z tego położenia.
- W porządku. – rzuciłam, nie przekonując
tonem nawet siebie i coś w tym, że stałam przed nim bez żadnej bielizny na
sobie, sprawiało, że robiło mi się gorąco. Nawet nie byłam pewna, czy ta
koszulka poprawnie zasłaniała mi tyłek.
Bill parsknął suchym śmiechem i przeczesał
włosy ręką w nerwowym geście.
- Przepraszam, nie wiem, co sobie myślałem,
przyjeżdżając tutaj. Po prostu...
- Skąd wiedziałeś, gdzie dokładnie mieszkam?
– przerwałam mu, nie chcąc słuchać żadnych wymówek skłaniających go do
odejścia. Chciałam, by tu został, choć wciąż nie miałam pojęcia, jak schować
pistolet, nie narażając się na pytania o moje zachowanie.
Wzruszył ramionami.
- Spytałem Shauna.
Cóż, mogłam się tego spodziewać, bo w końcu
dlaczego Shaun miałby to przed kimkolwiek ukrywać? Westchnęłam, sama nie
wiedząc, czemu. W końcu wcale mi nie przeszkadzała mi obecność Kaulitza. Tylko
dlaczego w środku nocy? Zerknęłam mimowolnie w stronę sypialni i natychmiast
odwróciłam wzrok, próbując naprostować własne myśli.
- Ja...
- Chciałem cię wyciągnąć na dwór.
- Na dwór? – powtórzyłam wybita z rytmu,
marszcząc czoło. Bill pokiwał głową i tym razem to on spojrzał w głąb
mieszkania.
- Nie mogę tu zostać. – mruknął i
chrząknął, choć nie zrozumiałam, o co mu w ogóle chodziło. Co z tym mieszkaniem
było nie tak, że mu nie odpowiadało?
- Dlaczego? – spytałam więc, nie przestając
gapić się na niego skonfundowana, co musiało wyglądać wyjątkowo idiotycznie z
mojej strony. Niby nie byłam senna, ale mój mózg chyba jednak nie do końca się
rozruszał.
- Bo wyglądasz, jakbyś nie miała nic pod tą
haniebnie krótką koszulką, a ja jestem facetem, który nie lubi się przed
czymkolwiek powstrzymywać, gdy ma na coś ochotę. – odparł po prostu, a ja
sapnęłam z nagłej fali podniecenia, która boleśnie uderzyła w moje podbrzusze.
– Więc czy mogłabyś ubrać coś... mało seksownego i wyjść ze mną, by... mmm...
pogadać? – westchnął, przecierając czoło, a mi z wrażenia zaczęło szumieć w
uszach od przyspieszonego przepływu krwi w ciele. O Boże, czemu on mówił mi
takie rzeczy, kiedy ja coraz bardziej chciałam go zaciągnąć do łóżka, choć to
był tak bardzo głupi pomysł? Chciałam wytrzeć wilgotne dłonie o koszulkę, ale
wtedy przypomniało mi się o Colcie. Szlag...
- A co uważasz za mało seksowne w moim
przypadku? – wykrztusiłam i wzdrygnęłam się, słysząc swój niższy głos
spowodowany ściśniętym gardłem.
- Worek. – odparł szybko, a zaraz potem parsknął histerycznym śmiechem. –
Worek, który zakryje ci nogi, sterczące sutki i tę minę. – dodał, a ja
spojrzałam w dół i zacisnęłam zęby, starając się wciąż być cicho, gdy
zobaczyłam faktycznie odznaczające się sutki pod koszulką. Na litość boską, co
ja... – Poczekam tu. – zrobił krok do tyłu, więc, milcząc, odsunęłam się na bok,
by przodem do niego wycofać się do sypialni. Odprowadził mnie wzrokiem, który
mimo ciemności jasno dawał mi do zrozumienia, że moje zachowanie wcale go nie
dziwi. Jakby wiedział, że coś ukrywam i jakby to było dla niego logiczne. A
może wyciągałam z jego postawy zbyt wiele?
Drżącymi rękoma schowałam pistolet do
szafki nocnej i nie zapalając światła wyszperałam z garderoby dresy, choć nie
miałam pojęcia, dlaczego chciałam posłusznie stać się dla niego kimś mało
ponętnym. Być może dlatego, że jego żarty, który nie bawiły ani jego, ani mnie,
były słowną metamorfozą spięcia, jakie przy nim czułam. Może on też je czuł. I
może dlatego chciałam mu ulżyć. Dlaczego w takim razie nie poszliśmy po linii
najmniejszego oporu i nie wylądowaliśmy w łóżku?
Założyłam czarną koronkową bieliznę, gdyby
jednak jakimś cudem rzeczy wyrwały się spod kontroli i przyjrzawszy się sobie w
lustrze w garderobie, mogłam tylko stwierdzić, że chyba było ze mną coś nie w
porządku, skoro nie przeszkadzał mi brak makijażu. Może to było spowodowane
ciemnością. A może świadomością, że w jego sposobie patrzenia na mnie było coś,
czego nawet ja nie umiałam nie dostrzec i wiedziałam, że nie uzna mnie za
gorszą bez podkładu, maskary i całej tej reszty.
Trzymając w ręku białe conversy i sportową
bluzę na zamek, ubrana w szare dresy ze ściągaczem na nogawkach i białą
koszulkę z wycięciem w serek, wyszłam z pokoju, jakby to, że Bill Kaulitz
przyszedł do mnie bez uprzedzenia w środku nocy, nie było niczym nienaturalnym.
A ja nawet nie rozczesałam włosów, co było nie do pomyślenia w moim przypadku,
kiedy ja zawsze starałam się wyglądać idealnie.
Mimo tych wszystkich niedociągnięć, Bill przestał gapić się w ścianę,
stojąc wciąż w tym samym miejscu, gdzie go zostawiłam i uśmiechnął się szeroko
na mój widok.
- Nie znalazłam worka. – rzuciłam na
wstępie, a on tak po prostu się roześmiał. Jeszcze zanim do niego podeszłam,
znów poczułam ten zapach męskiego ciała i odbierający na chwilę dech ucisk w
klatce piersiowej uświadomił mnie, że chciałabym czuć go tutaj częściej. Tak po
prostu.
- Trudno. Warto było pomarzyć. – odparł,
wzruszając ramionami.
- Chciałeś mnie wyciągnąć w konkretne
miejsce, czy leniwie sama mogę coś zaproponować? – spytałam, zakładając buty i zerknęłam z dołu na Billa, który
przyglądał mi się, językiem bawiąc się prawym kolczykiem w wardze i natychmiast
spuściłam wzrok, nie chcąc znowu przerabiać tego samego tematu. Ale czułam to
wszystko. Język, kolczyk i usta. Boże...
- A jaka jest twoja propozycja?
Zacisnęłam zęby, gdy przez nagłe
rozemocjonowanie się widokiem, miałam problem z zawiązaniem cholernych
sznurówek i westchnęłam przeciągle, zirytowana.
- W nocy na dachu jest fajnie. – i z reguły
nikogo tam nie ma, więc będziemy całkowicie sami, ale tego już nie dodam, bo
przecież wcale nie chcę cię kusić, panie Kaulitz. Szczególnie nie w takim
stroju, gdzież bym chciała o tym nawet pomyśleć!
Wyprostowałam się i sięgnęłam do szafy, by
wyciągnąć z kieszeni czarnego płaszcza opakowanie gumy do żucia.
- Jak bardzo fajnie?
Więc mu pokazałam. Na dachu był basen,
jacuzzi, ale nie to mnie tak naprawdę interesowało. Były tam też czarne leżaki,
przy których stały okrągłe stoliczki, a w nocy tę ogromną przestrzeń
rozświetlały światła wbudowane w ściany. Chciałam po prostu usiąść, rozkoszować
się obecnością wokalisty i widokiem wokół.
- I co sądzisz? – zapytałam, przyglądając
mu się, gdy wychylał się przez niski murek, oglądając krajobraz z góry. Niebo
było bezchmurne i tak naprawdę wcale nie było ciemno, kiedy stało się tak
wysoko. Wieżowce wokół i gwiazdy zapewniały perfekcyjną widoczność, dlatego o
wiele bardziej wolałam przychodzić tutaj w nocy niż za dnia. Dokładnie w tym
miejscu wiedziałam, że chociaż czułam się samotna, tak naprawdę na zewnątrz
czekało na mnie coś więcej, niż to. A teraz miałam na to żywy dowód, który w
końcu odwrócił się do mnie i pokiwał głową, jakby zgadzał się z moimi myślami.
Lekki wiaterek rozwiał jego włosy, zmierzwiając je tak samo jak moje własne i
doszłam do relaksującego wniosku, że w tym momencie oboje byliśmy siebie warci.
- Czasami leniwe podejście jest lepsze niż
te przemyślane i dopracowane. – powiedział, a ja uśmiechnęłam się szeroko,
podchodząc bliżej, by oprzeć się o murek. – Długo tu już mieszkasz?
Przez chwilę patrzyliśmy w dół, ja na
białego Range Rovera zaparkowanego przed wejściem do budynku, on być może tak
samo, aż w końcu wzruszyłam ramionami.
- Od końca lutego zeszłego roku. –
odparłam, zaciskając usta w wąską linię, gdy obrazy z przeszłości przeleciały
mi przed oczami. Czyli niecałe dwa tygodnie po tym, jak zerwałam z Derekiem,
gwoli ścisłości. – Od tego czasu nie miałam zbyt wiele czasu, by postarać się o
jakiekolwiek zagospodarowanie mieszkania. Lepiej, że go nie widziałeś.
Usłyszałam, że się uśmiecha i nie miałam
pojęcia dlaczego.
- Widziałem sporo. – kątem oka dostrzegłam,
że spojrzał na mnie z krzywym uśmieszkiem, ale wolałam udawać, że wcale tego
nie widziałam. – Jest białe i puste.
- Kremowe. – sprostowałam i parsknęłam
suchym śmiechem.
- Myślałaś w ogóle o tym, by je jakkolwiek
umeblować?
Zerknęłam na niego i potrząsnęłam głową.
Boże, jak on fantastycznie wyglądał tak blisko mojej twarzy. Przełknęłam ślinę,
czując dreszcze na całym ciele.
- Cóż, nie bardzo. Zawsze mi się wydawało,
że to tylko chwilowe wyjście. Że zaraz wyprowadzę się gdzieś indziej... –
urwałam, wspierając głowę na dłoniach i wydęłam wargi. – No a od otworzenia
Damar’s Place generalnie wcale o niczym nie myślę. Nie mam na to czasu. –
zmarszczyłam czoło, zdając sobie nagle sprawę, że mówienie do niego było
absurdalnie łatwą sprawą, biorąc pod uwagę, że ciągle byłam przy nim tak
cholernie spięta i nieustannie się żenowałam własnym zachowaniem. Dlaczego
miałam to głupie wrażenie, że on mnie rozumie?
- Dlaczego nie zrobicie sobie urlopu w
takim razie?
- Żeby umeblować mieszkanie?
- Nie, żeby odpocząć.
- Żeby zacząć myśleć? – spytałam,
uśmiechając się głupio w jego stronę, a on skinął głową.
- Też. – zgodził się. Przez chwilę
patrzyliśmy na siebie i zaczęłam się zastanawiać, czy on po prostu chciał, bym
zaczęłam myśleć o nim więcej, niż to dotychczas robiłam. Właściwie praca była
dla mnie uwolnieniem od niego. Dzięki niej nie wpadałam tak szybko, jak bym
mogła. Jakoś wiedziałam, że miałby większy wpływ, gdybym miała wolne. – I
miałabyś czas spotkać się z rodziną. – zauważył, a ja spochmurniałam,
odwracając od niego wzrok. – Zły temat?
- Nie. – zaprzeczyłam szybko i westchnęłam
głośno. – Nie wiem. – przyznałam szczerze. –
Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam się z rodzicami. – rzuciłam w
końcu, odsuwając się od murka, by usiąść po turecku na jednym z leżaków. Bill
ulokował się na kolejnym, dokładnie naprzeciw mnie, czekając uważnie, aż
podejmę temat. Ja jednak chyba nie wiedziałam, co mam więcej powiedzieć, więc
zamilkłam.
- Dlaczego? – zapytał, a ja znowu
wzruszyłam ramionami.
- Nie pochwalali moich wyborów. Chcieli
mnie wciągnąć do swojej firmy, tak samo jak Kubusia... Jacoba. – poprawiłam
się, a on skinął głową. – A ja... – urwałam, nie wiedząc, jak ująć Dereka. –
Zdecydowałam się tu przyjechać. – stwierdziłam, nie potrafiąc tego powiedzieć w
żaden inny sposób. Byłam nauczona omijać jego temat, jakby nie istniał. Byłam
też nauczona kłamać o nim. Być może dlatego nie umiałam powiedzieć o nim
Billowi. Albo po prostu nie chciałam. – Mieliśmy wielką wojnę o to, a potem... zmusiłam
się, by dorosnąć bez ich nadzoru. – Dla ich bezpieczeństwa, tak sądzę.
- A twój brat?
- Mój brat jest specyficzny. Kocha mnie,
ale lubi mnie wykorzystywać do swoich różnych pomysłów.
- Brzmiałaś na poirytowaną jego obecnością
tam w Veggie Grill.
Zerknęłam na niego zaskoczona. Jak na to,
że pierwszy raz widział mnie na oczy i ledwo zareagował na moją osobę, był
naprawdę spostrzegawczy.
- Cóż, jego standardowym, głupim wybrykiem
jest to, że wyciąga mnie na lunche, czy gdzieś na imprezy, ale zmusza mnie, bym
za niego płaciła, jęcząc, że rodzice odcięli mu dopływ gotówki. – przewróciłam
oczami. – Mam lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie go. Jest dorosły i
powinien sam za siebie odpowiadać.
- I na dodatek dał twoją wizytówkę
debilowi, który cię nachodzi w środku nocy. – dodał, co sprawiło, że mimowolnie
się roześmiałam. – Tego nigdy bym mu nie wybaczył na twoim miejscu. – wydął
wargi, a ja potrząsnęłam głową. Uśmiechnęłam się pod nosem i zsunęłam stopy na
ziemię, by wstać i oprzeć się o murek, wzdychając głęboko. Zerknęłam w stronę
Kaulitza, który przyglądał mi się już bez rozbawienia i przełknęłam ślinę,
chcąc odwrócić wzrok. Nagle poczułam impuls, by wszystko mu powiedzieć, każdą
rzecz, która ciągnęła się za mną i utrudniała mi życie, choć wiedziałam, że nie
mogłam. Ale chciałam tego. Chciałam, by był mi kimś bliskim. Chciałam oprzeć
się o jego ramię i zaufać mu. Za trudne. Za męczące. Wszystko działo się za
szybko, a jednocześnie zdecydowanie za wolno. Czułam się przy nim tak
zdezorientowana, tak pełna uczuć, a jednocześnie tak pusta, że…
- Jesteś nieszczęśliwa, prawda? – spytał nagle,
a ja drgnęłam gwałtownie, natychmiast się od niego odwracając. Zacisnęłam
powieki, czując nagle cisnące się do oczu łzy, choć sama nie rozumiałam,
dlaczego zareagowałam tak głupio. Łzy były głupie. W końcu to nic takiego, że
nazwał po imieniu to, jaka byłam, czyż nie? Każdy wydawał opinie, czasami
fałszywe, czasami mniej. Wzruszyłam ramionami. Odetchnęłam głęboko, chcąc się
uspokoić i wciągnęłam ze świstem powietrze, gdy Bill nagle stanął obok. –
Wiesz, kiedyś miałem podobnie. Czas, kiedy nie możesz pozostać sam na sam ze
sobą, bo to doprowadzi cię do ruiny. Wiesz, o czym mówię. – dodał znacząco, a
ja nawet na to nie zareagowałam, czując się tak paskudnie przed nim obnażona,
kiedy ja przecież w ogóle mu o tym nie mówiłam. Nie wiedzieć czemu, byłam tak
zdenerwowana tym, że on to wszystko widział, że zaczęło mnie mdlić. Zacisnęłam
dłonie w pięści, tępo patrząc na wytatuowaną rękę swobodnie opartą o murek. –
Stałem się pracoholikiem z własnego wyboru. Jeszcze większym perfekcjonistą.
Mam obsesję na punkcie kontroli tak przy okazji. – urwał na chwilę, jakby
chciał, bym to zrozumiała, ale ja przed oczami miałam Dereka i jego
wszechobecne dłonie, które bawiły się ludźmi jak kukiełkami na sznurkach. Dyrygował.
A ja musiałam być jedną z nich, czyż nie? Przecież musiałam o tym wiedzieć.
Dlaczego się łudziłam, że byłam ewenementem? – Nikomu nie pozwalałem wejść do
swojego perfekcyjnego świata, żeby przypadkiem nie zburzył fikcyjnego ładu. I
tak sobie żyłem. Nie zmierzając ku niczemu. Wiesz, że to złe, prawda?
Nie zmierzałam ku niczemu. Chyba, że
przystanią była autodestrukcja.
- Wiem. – wymamrotałam niemal
bezdźwięcznie. W głowie wciąż mi dzwoniło, że nie powinnam tego mówić.
Otworzyłam się przed Derekiem i czym to się skończyło? Dlaczego Bill miałby być
inny? Przez to spojrzenie, które wciąż sprawiało, że stałam przed nim naga i
bezbronna? Czy to nie była tylko kwestia czasu, kiedy to wykorzysta? Dlaczego
miałby zrobić inaczej? Otworzyłam usta, by powiedzieć, że wiedza niczego nie
zmieniała w moim życiu, bo w końcu ja to wszystko rozumiałam. Ale czy wtedy nie
chciałby ode mnie odejść? To było kilka dni, ale nie mogłam mu pozwolić, by już
teraz zrezygnował z tej znajomości. Zamknęłam z powrotem usta, nie chcąc
niczego pogarszać.
- Masz… - urwał nagle, wychylając się za
murek, a ja zmarszczyłam czoło, podążając za jego wzrokiem. Na chodniku jakaś
postać kręciła się przy zaparkowanym Range Roverze i żołądek, który nagle mi
się boleśnie skręcił, wzmagając mdłości, sprawił, że natychmiast stałam się
czujna. Postać była niska, więc od razu zakwalifikowałam ją jako kobietę ubraną
w czarny płaszcz z szerokim kapturem, który zakrywał jej twarz i choć było
ciemno, zdawałam sobie sprawę, że musiała to być jakaś droga marka, przez co kobieta stała się zagrożeniem. Nagle przeszywający ciszę
głośny pisk, od którego zrobiła mi się na całym ciele gęsia skórka, sprawił, że
zadygotałam, a przez alarm samochodowy, który dołączył w akompaniamencie, wyrwał
mi z gardła niezidentyfikowany dźwięk. – Co do… - sapnął Bill i wychylił się za
murek jeszcze bardziej. – Hej! – wrzasnął, a kobieta odwróciła się, przerywając
rysowanie czymś ostrym po drzwiach Range Rovera i rozejrzała się
zdezorientowana. – Co ty, do chuja, wyprawiasz?! – znieruchomiałam, słysząc
jawną agresję w jego głosie i wtedy kobieta uniosła głowę do góry,
dostrzegając nas. Zaraz jednak, jakby jej tym bardziej odpowiadało, że
widzieliśmy, co zrobiła, wróciła do poprzedniej czynności, przez co Bill
warknął rozjuszony i odbił się od murka, by pędem ruszyć do zewnętrznych schodów
ewakuacyjnych, których myślałam, że nawet nie zauważył. Potrząsnęłam głową i z
szumem w uszach ruszyłam za nim, choć to nie było łatwe, bo gdy do nich dopadł,
zaczął po nich zbiegać, przeskakując kilka schodków naraz. Nie nadążałam za
tym, co się działo. W jednym momencie poważnie rozmawialiśmy, w drugim pędziliśmy na parter, by dopaść jakąś zwariowaną kobietę. Co do cholery?!
Wciągnęłam z piskiem powietrze, gdy Bill, zamiast spuścić na dół drabinę, tak po
prostu zawisnął za barierką i zeskoczył na ziemię, nawet na mnie nie czekając.
A jeśli to była jakaś rąbnięta antyfanka i czyhała na jego życie? Musiałam być
równie porąbana, skoro przeszłam przez poręcz chyba ponad dwa metry nad ziemię
i spuściłam się po nich, ledwo utrzymując swój własny ciężar. Przeżegnałam się
w duchu i zeskoczyłam, z sykiem witając ból w kostkach. Odetchnęłam i
pobiegłam za Billem, wymijając róg budynku, by wpaść na Kaulitza, który nagle z
impetem przyparł mnie do muru, odbierając mi na chwilę dech, sprawiając, że
przed oczami aż mi pojaśniało. Dopiero po chwili dotarł do mnie wyraźny dźwięk
upadającego na ziemię noża. Znałam to aż za dobre i znów zalała mnie fala
mdłości. Kątem oka widziałam uciekającą kobietę, ale to nóż leżący kilka metrów
od nas przyciągnął moją uwagę. Czułam na sobie szybki i płytki oddech Billa i z opóźnieniem zreflektowałam, że nas najwyraźniej uratował. Alarm w końcu ucichł,
przestając wywierać mi dziurę w mózgu.
- Kurwa, wiedziałem, że tak będzie… -
powiedział znużonym tonem, opierając czoło o ścianę, a ja zamrugałam bezrozumnie
powiekami.
- To znaczy jak?
Potrząsnął głową i oderwał się ode mnie ze
zrezygnowanym westchnięciem.
- Nieważne. Nic ci się nie stało? Pewnie
cię za mocno pchnąłem na tę ścianę, ale ta wariatka, gdy tylko mnie zobaczyła,
wyglądała, jakby… - urwał, wpatrując się we mnie przez dłuższą chwilę, jakby
chciał ode mnie wyciągnąć jakiekolwiek wytłumaczenie. – Wszystko okej? –
spytał, a ja znów powiodłam wzrokiem do noża.
- Powinniśmy zadzwonić po policję. –
oznajmiłam poważnie. – Może to jakaś antyfanka i… - przerwało mi jego głośne
parsknięcie śmiechem, przez co znów utkwiłam w nim swoje spojrzenie, kolejny
raz nic nie rozumiejąc.
- Bądź szczera. Naprawdę sądzisz, że
policja nam pomoże?
Poczułam się tak, jakby przywalił mi czymś w twarz. Zimny pot narastającej nagle paniki oblał mnie całą,
policzki się zaczerwieniły, serce zaczęło boleśnie uderzać i zadygotałam, gdy
dreszcze przebiegły mi wzdłuż kręgosłupa. On coś wiedział. Musiał, do cholery. Dlaczego miałby...?
- Nie. – przyznałam cicho, ucinając własne myśli, mając wrażenie,
że dokładnie w tym momencie przyznałam mu się do całej masy rzeczy, o których
nie powiedziałam nawet Marinie.
- No właśnie… - skinął głową i
podskoczyłam, gdy jego telefon zaczął nagle wibrować. – Przepraszam, to Tom. –
mruknął i wyciągnął iPhone’a. – Nic mi nie jest. – oznajmił na wstępie, odchodząc
na bok, by podnieść nóż, tak po prostu chowając go do kieszeni Nie wyglądał na
przerażonego, ani tym bardziej zaskoczonego, jakby to było normalne, że ktoś go
w ten sposób atakował. Zerknęłam na zarysowanego Range Rovera i skrzywiłam się.
To byłoby zbyt łatwe, gdyby nic się nie działo,
czyż nie?
~~~~
Bu. To ja.
Będę się chyba podniecać przez kolejny tydzień! Lecę czytać!
OdpowiedzUsuńNo dobra, czas na komentarz odnośnie treści.
UsuńFakt, że intrygujesz mnie każdym kolejnym rozdziałem jest już powszechnie znany, ale to...? To było... Hmm. Zaskakujące? Tak. W pełni zaskakujące, chociażby z powodu słów, które wypowiedział Kaulitz w momencie, gdy Aida zapytała, czemu nie może zostać. Zdecydowanie to był najlepszy fragment w tej części i muszę przyznać, że jego bezpośredniość mnie powala.
Range Rover jest drugim samochodem, zaraz po Volvo XC60, którego chętnie przyjęłabym do swojej kolekcji. Miałam okazję w swoim krótkim życiu prowadzić Land Rovera (co było bardzo dziwne zważając na fakt automatu) i nie ukrywam, że mogłabym mieć takie cudo. Dlatego nie pojętym jest dla mnie, jak można zniszczyć tak piękne auto... Ta kobieta najwyraźniej musiała mieć ku temu jakiś powód, który Bill notabene doskonale znał. Skąd? Skąd on wie tak dużo? Odnoszę dziwne wrażenie, że Shaun wcale nie miał z tym nic wspólnego, a jednak Kaulitz wydaje się lepiej poinformowany niż nie jeden agent FBI o.O Trochę to przerażające...
A co do ich rozmowy. Podobał mi się sposób w jaki to robili. Zwyczajnie, jakby znali się całe życie, a nie kilka tygodni i... I ta normalność. A w dzisiejszych czasach "normalność" to niestety pojęcie względne.
No nic. Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że tym razem odblokujesz się nieco szybciej ;)
Pozdrawiam i weny!
I bardzo przepraszam za brak jakiejkolwiek logiki w swoim komentarzu o.O
UsuńKurwa, jestem z Ciebie dumna. Dałaś radę, napisałaś kolejny odcinek! Oby tak dalej, bez długich przerw.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie zostali w domu...mogłoby być ciekawiej :) Swoją drogą, zastanawia mnie to, skąd Kaulitz tak dużo o niej wie, czy jest jakimś pieprzonym jasnowidzem, a może czyta z ludzi jak z otwartej książki. Jak tak, to kurwa zazdroszczę takiej umiejętności.
Zaintrygowała mnie akcja z tą laską...kto to do chuja jest? I JAK DO CHOLERY ŚMIAŁA ZARYSOWAĆ AUTO?! Od razu bym jej strzeliła w łeb.
I czuję, że zaczyna się robić ciepło :) Czyżby informacje szybko się rozchodziły?
Koooocham Cię i do następnego! :* <3
Co to za typiara ja się pytam ;/ do tego jeszcze z tak bezczelnym podejściem aw ;/ nie dobrze coś tu nie pasuje mi hehe xD
OdpowiedzUsuńBu. To ja.
OdpowiedzUsuńO, okej. Wiedziałam, że dojebiesz czymś na koniec. I oczywiście nie muszę nic mówić, bo ty wiesz dokładnie co ja mam na myśli i kogo dokładnie. Więc... Czytając gdzieś mi chyba coś umknęło aczkolwiek nie do końca jestem pewna. W każdym bądź razie podoba mi się to, w jaki sposób pokazałaś ich rozmowę i tą... zwyczajność. Cieszę się bardzo, że wróciłaś kocie, mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej tym razem. :)
Kocham Cię i weny bejb. ♥
Zapomniałam Ci powiedzieć, ale mam podjarę, że jako jedyna wiem co się stanie i skąd on to wszystko wie i tak dalej. Kurwa, I'm fuckin boss :D
UsuńA teraz ide dalej zdychać.
Milo w koncu jest przeczytac kolejny odcinek,tak dawno nic niebdodawalas !!
OdpowiedzUsuńTajemnicza postac rysujaca samochod ...hymmm...czyzby jakas byla Billa,ktora zacznie teraz nachodzic jego przyszla potencjalna partnerke ?? Robi sie ciekawie,mam nadzieje,ze dosc szybko dodasz kolejny rozdzial :)
Zycze duzo weny :* !!
Hm, od czego by tu zacząć?
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że jesteś, bo naprawdę nie mogłam się doczekać, co nasza biedna Aida pocznie z tym swoim zakichanym Coltem. Perfekcyjnie to ona nie wyszła z tej sytuacji, ale grunt, że w ogóle jakoś się doczłapała do swojego pokoju. I do tego ta bezpośredniość Billa mnie powala, jest taki...sama nie wiem jak to określić, jednym słowem Zajebisty. I te wstawki ich rozmowy, kocham to. Dodatkowo, gdy powiedział jej, że mogłaby założyć worek, normalnie czułam pulsowanie w skroni. Nie wiem, jak Ty to robisz, ale mogłabym to opowiadanie czytać bez końca, jest w nim coś co mnie bardzo intryguje. Nawet ja miałabym problem z ogarnięciem swojej osoby ze świadomością, że jak wyjdę to Kaulitz będzie lustrował mnie wzrokiem od stóp do głowy. Ich rozmowa na dachu...jest taka prawdziwa, zupełnie jakby znali się od bardzo dawna. A do tego jeszcze ta dziewczyna, czy może kobieta. Trudno na razie ocenić, na pewno jest niebezpieczna. Coś mi tu nie gra i tylko czekam, aż się wreszcie dowiem co, bo zaczyna się to robić naprawdę uporczywe. A Tom to ma jakiś radar w sobie, że tak od razu po fakcie zadzwonił do Bliźniaka?
Dużo weny Ci życzę i czekam na ciąg dalszy! :3
Nie wiem jak, ale jakims cudem udalo mi sie przeoczyc ten zacny rozdzial. Co tak kryminalnie sie zrobilo? Ale podobq mi sie. I ten niewinny wstep:D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam