niedziela, 19 października 2014

09. Revive Heart Of Mine.

Piekło jak diabli!
Miałam wrażenie, że zamiast palca miałam tykającą bombę, która wybijała stały rytm „tik-tak, tik-tak” w swoim wnętrzu. Nie przepadałam za widokiem krwi, a tutaj, do cholery, byłam świadkiem prawdziwego krwotoku! Boże, czy ja skaleczyłam palca aż do kości? Wzdrygnęłam się na tę wizję i zakwiliłam histerycznie, dopadając do szafeczki nad zlewem w kiblu. Kap, kap. Wytrzeszczyłam oczy, patrząc na krople krwi, które spływały w zlewie i nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to sobie zrobiłam. Przez tyle lat gotowałam i przez tyle miesięcy siedziałam tutaj w kuchni i nic sobie do tej pory nie zrobiłam! Pewnie dzisiaj też by się nic nie stało, gdyby nie cholerny Kaulitz, który stanął sobie tak po prostu, jakby myślał, że może! Potrząsnęłam głową, gdy zawirowało mi przed oczami. O Boże, a jak zemdleję, to oskarżę go o maltretowanie psychiczne pracownika! Gdzie była gaza, bandaże i inne pieprzone rzeczy, którymi powinnam się owinąć?!
Nagle gorąco przeniknęło moje plecy i do nozdrzy dopłynął ten fenomenalnie pociągający zapach męskiego ciała i perfum, aż poczułam gęsią skórkę wzdłuż ramion. Zastygłam w bezruchu, mając ochotę zignorować lejącą się krew, oprzeć się o tors i położyć sobie ręce, które znalazły się przede mną na swoich piersiach. Właściwie to wszystko jedno gdzie. Zwilżyłam dolną wargę, patrząc mętnie na wytatuowaną dłoń, która złapała moją i wcisnęła ją pod kran. Zimna woda spłukała nadmiar krwi, a druga ręka znalazła potrzebne rzeczy w szafeczce. Przysięgam, że nie rozumiałam, co się działo. W jednej chwili Bill znalazł się za mną, a w drugiej mój palec był obandażowany tak, jakby Kaulitz miał w tym wprawę. Ja nie miałam. Gapiłam się na dłonie, które chowały wszystko na swoje miejsce, a moja ręka wciąż wisiała nad zlewem. Czułam jego oddech nad swoim uchem i znów zdałam sobie sprawę, że był ode mnie o wiele wyższy. Stałam w szpilkach, on miał płaskie podeszwy, a między nami była chyba dziesięciocentymetrowa różnica. Bill zamknął szafeczkę i nagle dostrzegłam siebie w odbiciu lustra na drzwiczkach. Miałam zaczerwienione policzki, błyszczące oczy, a moje nozdrza co chwilę się rozchylały przez szybki przepływ powietrza. Kaulitz obserwował mnie przez taflę lustra z mojej prawej strony i wyraźnie widziałam jego ciemne brązowe tęczówki i powiększone źrenice. Dotarło do mnie, że stałam w potrzasku między jego gorącym ciałem, a zlewem i nie było mi z tym niewygodnie. Zacisnęłam szczękę, próbując opanować się przed naparciem na niego pośladkami i pierwszy raz od wyjątkowo długiego czasu poczułam pustkę między nogami. Obserwowaliśmy siebie nawzajem, nie mówiąc ani słowa i nie musiałam pytać. Widziałam w jego oczach odpowiedź na moją potrzebę i zadygotałam, czując coraz boleśniejsze pulsowanie w podbrzuszu. Boże, chciałam go i przed oczami widziałam, jak każe mi oprzeć dłonie o zlew, rozstawić nogi i widziałam, jak bierze mnie od tyłu. Widziałam zaparowane lustro od naszych oddechów i słyszałam jego niskie pomruki w moich uszach. Jego usta na mojej szyi, jedna dłon na mojej piersi, druga między moimi nogami, pieszcząca mnie w rytm pchnięć.
Westchnęłam zaskoczona, gdy jego ręka uniosła się, a palec wskazujący powoli obwiódł moją dolną wargę. Przymknęłam lekko powieki, nagle będąc bezlitośnie świadoma, jak bardzo czułe miałam usta, czując dreszcze wzdłuż kręgosłupa. Serce waliło mi tak mocno, że aż dudniło mi w uszach i nie wiedziałam, czego miałam się spodziewać. Nie tylko po nim, ale też po samej sobie. Nie wiem, dlaczego się powstrzymywałam od dotykania go. Potrzeba sięgnięcia do niego dłonią była tak uciążliwa, że aż mnie bolało. Na co ja czekałam? Na co on czekał? Odchyliłam głowę, gdy palec powoli zsunął się niżej po podbródku aż na szyję. Pulsowałam tak mocno, że wiedziałam, że za chwilę od tego nieczystego dotyku zrobię się mokra, ale nie potrafiłam mu tego zabronić. Był taki dobry...
Dziwny, drażniący zapach wymieszał się z aromatem jego ciała i otworzyłam szerzej oczy. Co do...?
- Kurwa, pali się. – wyrzuciłam i jakimś niezrozumiałym dla mnie sposobem wyplątałam się z jego obecności w całej łazience i wyleciałam jak z procy do kuchni, by dopaść się do patelni, na której skwierczały spalone warzywa. Och, niech to szlag trafi! Mamrotałam przekleństwa pod nosem, jakby to miało cokolwiek zmienić i z irytacją wyrzuciłam wszystko do śmieci. Świetnie. Nie miałam już warzyw, więc musiałam zrobić co innego. Wiedziałam, że spieprzę te danie! – Czy twój brat mógłby się zdecydować na coś innego? Zabrakło warzyw, bo... – urwałam, zdając sobie sprawę, że mój głos brzmiał tak, jakbym za chwilę miała wybuchnąć płaczem. Nienawidziłam, gdy coś szło nie po mojej myśli, a odkąd zobaczyłam Kaulitza, każdy dzień był zgoła odmienny od tych typowych. Chciałam go kopnąć, przysięgam.
- Spokojnie, nie szkodzi. – rzucił i zadygotałam, gdy znów pojawił się w moim pobliżu. – Moja wina, przepraszam. Mogę w czymś pomóc, jeśli to ci ułatwi znoszenie mojej obecności.
Świetnie. Więc dokładnie wiedział, że to wszystko, co się ze mną działo, było tylko i wyłącznie jego sprawką i zamiast zniknąć, on chciał jeszcze... Szlag! Niech cię szlag, Kaulitz!
- Brzmi to tak, jakbyś był jakąś moją karą. – mruknęłam pod nosem, rozglądając się po kuchni, by znaleźć zastępstwo na lunch dla Toma, byle tylko nie patrzeć na Billa.
- A nie jest tak? – usłyszałam i prychnęłam głośno, nie mogąc się opanować. On chyba nie pytał poważnie?
- Żartujesz sobie, tak? – zerknęłam na niego, a gdy zobaczyłam jego szeroki uśmiech, westchnęłam ciężko. – Peszysz mnie. Przykro mi, że nie umiem się zachowywać jak na cywilizowanego człowieka przystało. – wzruszyłam ramionami, zaczynając odczuwać wyjątkowo stężone poirytowanie moimi wciąż czerwieniącymi się policzkami. No na litość boską, ileż można?
- Mógłbym dostać kawę? – spytał nagle i niemal się uśmiechnęłam sama do siebie, gdy tak bezpardonowo zmienił temat, jakby go wcale nie interesowały moje tłumaczenia. Z jakiegoś powodu mnie to bawiło.
- Idź do Mariny, to ci da. – odparłam luźno, woląc chyba, żeby na chwilę wyszedł i pozwolił mi się skupić. Minęło już tyle zmarnowanych minut, że pewnie Tom postawi na mnie krzyżyk, jeszcze zanim się do niego jakkolwiek odezwę. Czemu mnie to tak obchodziło? Cholerni Kaulitzowie.
Bill szczęśliwie wywędrował na salę, a ja odetchnęłam głęboko, patrząc na swojego palca, który nagle znowu zaczął pulsować. Przynajmniej inne miejsce już się uspokajało. Boże, żeby gapienie się na faceta tak podniecało? To zdecydowanie nie było normalne. Chyba.
Kręciłam się przez chwilę po kuchni, stając w końcu przed chłodziarką, by coś z niej wyciągnąć, ale niech mnie szlag, kompletnie nie miałam na nic pomysłu... Wzdrygnęłam się setny raz, gdy drzwi się otworzyły i wtedy doznałam olśnienia. Znów spojrzałam na swojego obandażowanego palca tak, że nie mogłam nim ruszać, a potem na Kaulitza, który stanął na środku kuchni z kubkiem kawy w ręku, który nawet nie był jednym z tych z serwisów obiadowych, a właściwie moją własnością, którą przywiozłam z domu. Skąd on tam się wziął? I to czysty?
- Już wiesz, w czym mam ci pomóc?
Poza pomocą w zelżeniu napięcia między nogami?
- Tak, obierzesz jabłka. – oznajmiłam i, wyciągnąwszy wieprzowe polędwiczki z chłodni, sięgnęłam również po dwa owoce, a potem położyłam wszystko na stół. – Ale zanim co, pokroisz mi mięso. Tylko najpierw umyj ręce.
Bill zmarszczył czoło, ale nie zaprotestował, posłusznie idąc do zlewu, odstawiając uprzednio kubek na blat.
- Więc właściwie ty częściej siedzisz w kuchni, a Marina obsługuje klientów, tak? – zagadnął, a ja już chciałam mu odparować, że skoro wie o mnie tyle rzeczy, powinien też wiedzieć i to, ale zdążyłam się ugryźć w język.
- W sumie to do końca pory lunchu, bo potem obie jesteśmy na sali. – odpowiedziałam, wyciągając z zestawu przyborów kuchennych obierak. – Ale tak, częściej jestem tutaj. – zgodziłam się, kiwając głową. Bill wytarł ręce w ręcznik papierowy i wyrzucił zmiętą kulkę do śmietnika stojącego przy wejściu na zaplecze. Chwilę później stał już obok, trzymając jeden z moich ulubionych noży w dłoni. Uśmiechnął się pod nosem, choć nie miałam nawet pojęcia z jakiego powodu. Odwinęłam folię z polędwicy i położyłam mu ją na desce. – Dzielisz ją na mniej więcej półtoracentymetrowe plastry.
- Macie to w menu? – skupienie na jego twarzy przyprawiło mnie o parsknięcie śmiechem. Zerknął na mnie spod uniesionej brwi, a ja potrząsnęłam głową.
- Nie, po prostu gdzieś kiedyś wyczytałam ten przepis. – zostawiłam go samego z polędwicą, a sama wróciłam do jednej z chłodnic, by wyciągnąć śmietankę kremówkę, zgarniając po drodze butelkę białego wina. – Gotujesz w domu? – spytałam, przyglądając się z rezerwą, jak niepewnie kroi mięso. Bill podniósł na mnie wzrok i wyszczerzył zęby, co powiedziało mi wszystko, co chciałam wiedzieć.
- Jeśli ktoś mi powie, co mam zrobić, to zrobię wszystko. – pokiwał głową, a ja roześmiałam się lekko. – Przypuszczam, że gdybym jadał częściej w domu, nie zobaczyłabyś mnie w restauracjach. Jestem leniwy i nie gustuję w swoim talencie kulinarnym.
- Którego nie posiadasz. – dopowiedziałam, a on zachichotał, znów kiwając głową.
- Dokładnie tak. Umiem zrobić kilka potraw na krzyż, więc gotowanie w domu z mojej strony jest ostatecznością, bo nie lubię, jak coś nie jest idealnie zrobione. – uśmiechnął się, wyraźnie z siebie zadowolony. – Pokrojone. Szerokość mniej więcej półtora centymetra. – odsunął się od stołu, jakby uważał swoje zadanie za zrobione. Cóż, właściwie przez niego miałam prawie obciętego palca, więc niech mnie szlag, jeśli nie zrobi teraz połowy za mnie.
- To teraz jabłka. – rzuciłam więc, a on zerknął na mnie podejrzliwie. Sięgnął po kubek, by napić się kawy, a zaraz potem zabrał się za obieranie owoców. Ja w tym czasie przyprawiłam mięso i postawiłam na palniku kolejną patelnię. Przygotowanie ostatniego lunchu potrwa wieczność. Miałam chociaż nadzieję, że Tom jeszcze nie zabił wzrokiem Mariny.
- Jestem uczulony na jabłka. Szkoda, że nie spróbuję. – stwierdził nagle i mina mi zrzedła. Świetnie, więc jeszcze akurat trafiłam na coś, czego on nie może jeść. Miałam talent, nie ma co. – Ale spokojnie, obiorę te jabłka, od tego nie umrę. – dodał i zreflektowałam, że zauważył moją zmianę nastroju. Potrząsnęłam głową, chcąc się wytłumaczyć, ale on już zajął się owocami, zupełnie mnie ignorując. Dziwne. On i jego reakcje były dziwne, choć w sumie nie byłam lepsza. O Jezu. W ferworze sytuacji zupełnie zapomniałam o cebuli! Zawróciłam na pięcie, by z zaplecza zabrać ostatni składnik lunchu i chwyciłam nóż, dochodząc do wniosku, że nie ma sensu czekać, aż Kaulitz wszystko zrobi sam, bo nie skończy do wieczora. Zabrałam z zestawu mały nożyk i wzięłam się za obieranie. Przez dłuższą chwilę w kuchni zaległa cisza, co mi bardzo odpowiadało i dzięki czemu mogłam się w końcu skupić na tym, co miałam jeszcze do zrobienia. Gorzej, gdy już położyłam cebulę z zamiarem pokrojenia. Syknęłam głośno, gdy dociskając cebulę, by mi się nie rozjechała pod nożem, poczułam ostry ból w obandażowanym palcu. Och, cholera, nie wiedziałam, że to jednak będzie aż tak bolało! – Ej, zostaw to. Przecież ja miałem kroić. – usłyszałam i zanim się zorientowałam, co się działo, Bill zabrał mi nóż i odłożył go na bok. – Zajmij się czymś innym. – poinstruował mnie, a ja, nie mogąc się opanować, podniosłam na niego podejrzliwy wzrok. Czy on mi rozkazywał w mojej kuchni? Już otwierałam usta, by wygłosić swoje zbulwersowanie, gdy przypomniało mi się, że miałam jeszcze do zrobienia posiłek dla niego. Dobra, tym razem mu odpuszczę.
Sztywnym krokiem zaczęłam się kręcić po pomieszczeniu, przyspieszając w nawyku ruchy, próbując zignorować to, że Bill na moment przestał obierać jabłka, by mnie zacząć obserwować spod uniesionych brwi. Chciałam się wyrobić z czasem, bo byliśmy już naprawdę w tyle. I choć to nie byli zwykli goście, powinnam iść obsłużyć nawet lepiej, niż tych zwykłych, a było zupełnie na odwrót.
- I ty tak codziennie? – spytał, mrugając oczami, a ja skinęłam głową.
- Szybciej. – odpowiedziałam, próbując uchwycić rzeczy czterema palcami, by nie dotykać niczego tym uszkodzonym. Zaciskałam mocno zęby, nie rozumiejąc jak taka mała rana mogła narobić tylu szkód. Jeżeli do jutra nic się nie poprawi, będę musiała postawić w kuchni Marinę zamiast siebie, bo narobię takich opóźnień, że nigdy nie odkopię się spod zamówień.
- Co mam zrobić z jabłkami?
- Pokroić na osiem części i wrzucić na patelnię.
Nie miałam niskiego progu odporności, ale to cholerstwo było naprawdę nieznośne i... cóż, bolące. Byłam na siebie zła, że Kaulitz działał na mnie w tak niefajny sposób, choć o dziwo, gdy pierwszy szok już ze mnie zszedł, zachowywałam się przy nim całkiem normalnie. Gorzej, że jutro będzie najgorszy dzień w pracy, bo coś wątpiłam, żeby tak szybko mi się ten palec zagoił.
Posypałam cukrem jabłka i odpaliłam palnik, a Bill westchnął głośno.
- Nie jesteś wciąż głodna od tych wszystkich zapachów? – spojrzał znacząco w stronę piersi, która aktualnie robiła się na grillu, a ja wzruszyłam ramionami.
- Kwestia przyzwyczajenia.
- Brzmisz, jakbyś tak samo nie była fanką swojego talentu kulinarnego. – zauważył, a ja kolejny raz spochmurniałam. Miał rację. Nie byłam zadowolona sama z siebie tylko dlatego, że robiłam to już tylko po to, by zarabiać, a nie po to, by robić to, co uwielbiam robić. Cóż, uwielbiałam. A potem się przepracowałam. – Co jest dziwne, bo w oczywistym przeciwieństwie do mnie, ty gotujesz fantastycznie.
Spojrzałam na niego spod byka, zatrzymując się w połowie drogi do patelni z jabłkami i przewróciłam oczami.
- Zjadłeś zaledwie naleśniki. Nie możesz wydawać opinii o moim tak zwanym talencie tylko po tym, że zjadłeś jedno danie, które ci wydałam. – mruknęłam i przewróciwszy jabłka na drugą stronę, odpaliłam palnik pod patelnią z polędwiczkami.
- Byłem w tak wielu restauracjach, że mógłbym robić za smakosza, więc jak mówię, że ktoś ma talent, to go ma. – oznajmił mi stanowczo, choć nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego mnie próbował o tym przekonać, kiedy mi właściwie było wszystko jedno. Znaczy nie w jego przypadku. Wolałabym, żeby mu wszystko ode mnie smakowało, ale... – Myślę tylko, że obie wzięłyście sobie za dużo na barki, a to odbiera całą frajdę z pasji. – dodał, wzruszając ramionami. Dotarło do mnie, że znowu zadawałam się z człowiekiem, któremu daleko było od głupiego i nie wiedzieć czemu, poczułam się jakoś lżej. Choć na chwilę. Lubiłam się otaczać takimi ludźmi, bo dzięki temu zawsze wiedziałam, że mogłam na kimś polegać, kiedy z czymś miałam problem. Inteligencja czyniła cuda.
- W końcu się to zmieni... - rzuciłam, choć nie przekonałam tym nawet siebie. Co się zmieni? Komentarz był zupełnie bez sensu, a spojrzenie Kaulitza zdawało się mnie w tym utwierdzać. Musiałabym coś zrobić, żeby coś zmienić, bo bez moich czynów wszystko będzie stało w jednym miejscu.
- Oby nie za późno. – zauważył, a mnie niekontrolowanie zalały myśli o tym, co będzie, jeśli między mną, a nim coś będzie, a praca to zniszczy tak, jak zniszczyła Marinę i Shauna. Wzdrygnęłam się, postanawiając odrzucić ten temat na tyły świadomości.

- Kurwa! – warknęłam po kilkunastu minutach, gdy zrobiło mi się jasno przed oczami z bólu. Chwyciłam się za palca, którym przez przypadek uderzyłam o blat stołu i wyrzuciłam z siebie litanię brzydkich słów. Boże, dzisiejszy dzień był katastrofą, pomijając obecność Kaulitza. Właściwie gdyby go nie było, dzień byłby całkowicie w porządku! Kaulitz! Niech cię! Jęknęłam głośno, widząc plamę krwi na bandażu. Cudownie. Miałam zabrać tacę z jedzeniem dla Billa i w końcu odpocząć, ale zamiast tego uderzyłam palcem tak, że aż usłyszałam jak mi strzelają kości. Zrobiło mi się tak gorąco i niedobrze, że aż się skuliłam, zaciskając powieki. A jeśli ja przecięłam sobie palca tak, że należało go zszyć, a ja to zignorowałam, bo przez Kaulitza nawet nie widziałam, jak to wyglądało? Boże, ale przejebane, przecież nie wyjdę z takim palcem do ludzi...
Odwróciłam się na pięcie, odwijając bandaż, choć nawet nie miałam pojęcia, jak się zabrać za opatrywanie samej siebie. Wszystko jedno, po prostu owinę sobie palca czymkolwiek, co miałam w szafeczce i tyle. Z ponurym nastrojem wyrzuciłam zakrwawiony materiał do śmieci i zaciskając mocno zęby, spróbowałam powtórzyć na sobie zabieg, jaki wykonał na mnie Kaulitz. Efekt był tragiczny, ale miałam to gdzieś, chcąc pójść na salę i wydać cholerny posiłek dla Billa. Oderwałam kawałek plastra zębami i zakleiłam kawałek gazy i bandażu, mając wszystko w absolutnym poważaniu. W trybie ekspresowym pojawiłam się w kuchni i chwyciłam tacę, by zanieść lunch dla Billa.
- Och! – sapnęłam, gdy w drzwiach prawie weszłam w rzeczonego Kaulitza i nieomal zwaliłam wszystko na podłogę. W ostatnim momencie jedna z jego dłoni mnie objęła w pasie, żebym nie zaliczyła kolejnej wpadki i odetchnęłam z ulgą.
- Jezu, przepraszam! – rzucił gorączkowo, a ja spojrzałam na niego spod byka, mając parszywe poczucie, że zaraz zrobi mi się przykro. Miał napięty głos, a mi się zdawało, że to oznaczało, że za chwilę sobie pójdzie i mnie zostawi. – Aida, przepraszam, ale musimy wyjść, mogę dostać jedzenie na wynos? – spytał szybko, a ja poczułam zimną kulę zawodu w żołądku. Wiedziałam.
- Jasne... – westchnęłam i odwróciłam się na pięcie, by odstawić tacę na stół.
- Przepraszam, ale to naprawdę...
- Przecież to tylko lunch, nie ma co się denerwować. – przerwałam mu ze zmarszczonym czołem. Nie widziałam powodu, dla którego miałby się tłumaczyć, choć coś we mnie chciało, by to robił. To było naturalne, że na tym etapie znajomości wszystko było ważniejsze ode mnie, więc nie mogłam wymagać od niego, by ze mną został. A szkoda. Odwróciłam się w jego stronę i posłałam mu ciepły uśmiech, by wiedział, że naprawdę nic się nie stało. Patrzył na mnie strapiony, więc udałam się po pudełko na lunch, by nie musieć kontynuować tej felernej rozmowy. Relacja między nami była trochę wybita z rytmu, więc może to dlatego on czuł się głupio z powodu wyjścia. Z jednej strony mu się nie dziwiłam, a z drugiej zdawało mi się, że tylko ja tak odbieram to, co się działo między nami. A dlaczego? Przecież to on cały czas za mną łaził, by tylko się ze mną spotkać. Jemu zależało na tym bardziej niż mi, czyż nie? Po co o tym myślałam? Bo chciałam, żeby mnie ożywił. Chciałam, żeby to poszło w dalszym kierunku jak najszybciej. Chciałam... Boże, chciałam od niego zbyt wiele.
- Proszę. – mruknęłam, gdy spakowałam całe jego jedzenie w opakowania na wynos. – Marina da ci reklamówkę, żebyś mógł... – urwałam, gdy nagle znalazł się zaraz obok mnie, a mi głos ugrzązł w gardle. Odchrząknęłam, by skończyć zdanie, ale w tym samym czasie podniosłam wzrok na Kaulitza i zapomniałam, co miałam powiedzieć. Wyraz jego twarzy sprawił, że serce zatłukło mi się boleśnie w klatce piersiowej i poczułam ścisk między nogami. Obserwował mnie spod półprzymkniętych oczu z rozchylonymi ustami, które tak cholernie mnie kusiły, że ciężko mi było pozostać w jednym miejscu. Westchnęłam zaskoczona, gdy to on postanowił zrobić krok dalej i stanął tak blisko, że czułam na całej długości ciała ciepło jego ciała. Przełknęłam głośno ślinę, oczekując na to, co stanie się dalej. Niech tylko tym razem nie odejdzie...
Zacisnęłam zęby, gdy motylki eksplodowały w brzuchu na niespodziewanie lekki chwyt jego dłoni na mojej talii. Druga dłoń. Z ekscytacji zrobiło mi się gorąco i wiedziałam, że się zaczerwieniłam, ale miałam to gdzieś. Przyglądałam się niemo jego poczynaniom, próbując nie zagłuszyć niczego swoim głośnym oddechem, który robił się coraz bardziej spazmatyczny, gdy co chwilę zapominałam nabierać powietrza. Dłonie zsunęły się niżej, przyciągając mnie do jego bioder, na co ja nie miałam nawet ochoty oponować. Nie miałam pojęcia, do czego zmierzał, ale byłam skłonna poczekać, choć nie grzeszyłam anielską cierpliwością. Palce prześlizgnęły się wzdłuż pośladków i mruknęłam, czując przyjemne mrowienie. Boże, lubiłam, gdy ktoś dotykał mój tyłek, wszystko jedno jak mocno czy słabo. Wygięłam się, gdy dreszcze przeszyły mnie całą i zachłysnęłam się powietrzem, gdy nagle zostałam chwycona za biodra i posadzona na zimnym blacie stołu, aż na przedramionach zrobiła mi się gęsia skórka. Rozsunęłam mimowolnie nogi, by udostępnić mu więcej przestrzeni, na co skwapliwie przystał, przysuwając do mnie na tyle blisko, że gdybym tylko go do siebie lekko przycisnęła, jego krocze przylgnęłoby do mojego. Zamknęłam oczy, próbując się od tego powstrzymać, doskonale wiedząc, że gdyby to zrobił, nie wyszedłby stąd, dopóki by mnie zaspokoił seksualnie. Poprawiłam się na stole, starając się jakoś ukoić narastające pulsowanie między nogami i odetchnęłam niecierpliwie. Chłodny metal, na którym siedziałam, wcale nie koił coraz bardziej rozpalonego ciała i nie podobało mi się to ani trochę. Tak samo jak to, że wciąż nie miałam pojęcia, do czego zmierzał Kaulitz, choć nie mogłam zaprzeczyć, że mimo wszystko ekscytowało mnie to w sposób, który myślałam, że już nigdy nie odczuję. Wciągnęłam ze świstem powietrze, gdy usta Billa otarły się o moje, powodując ich mrowienie i mocny skurcz podniecenia w podbrzuszu. O Boże. O Boże, tak. Prawa dłoń władczo zacisnęła się gdzieś pod moją żuchwą, układając moją głowę pod takim kątem, by chyba mógł mnie lepiej eksplorować... nie miałam pojęcia. W następnym momencie poczułam się całkowicie i niezaprzeczalnie pożarta przez Kaulitza, który wpił się gwałtownie w moje usta, nie bawiąc się czułość i delikatność. Całował mnie tak, jakby chciał stopić się ze mną w jedność; jakby w końcu dostał to, czego chciał. I kiedy normalnie byłabym w szoku na ten atak, bo nikt nigdy nie całował mnie tak za pierwszym razem, teraz czułam, że zaczęłam się robić mokra, próbując opanować odruch, by go do siebie przyciągnąć mocniej i zmusić, by mnie przeleciał na tym stole. O Boże, chciałam tego. Gdy zasysał moją wargę, ja myślałam o tym, co mógłby ssać między moimi nogami, a gdy ją przygryzał, ja wyobrażałam sobie, co innego mógłby przygryzać w ten sposób. Pożądałam go tak mocno, że z nadmiaru sensacji zaczęło mnie mdlić. Nie pozostawałam mu dłużna, wkładając w pocałunek taki sam nadmiar pasji, co on i coraz mniej nad sobą panowałam. Zacisnęłam palce na jego koszulce, by nie zgubiły się na jego ciele, ale w przeciwieństwie do mnie, on pozwalał sobie na znacznie więcej, być może dlatego, że znacznie lepiej się kontrolował. Gdy jego prawa ręka wciąż trzymała mnie tak, że opuszkami palców delikatnie gładził mój kark, druga perfekcyjnie współgrała z gwałtownymi ustami i gładziła z mocnym naciskiem moje udo, biodro, podwijając moją sukienkę do góry i wiedziałam, że zostaną mi po tym siniaki, ale miałam to gdzieś. Potrzebowałam, by mnie wziął i żebym w końcu poczuła, że naprawdę żyję. Jęknęłam w jego usta, gdy sprawna dłoń zawędrowała na tyłek. Boże, gdyby on wiedział, jak bardzo wrażliwą mam tę część ciała, pewnie bez oporów wykorzystałby to przeciw mnie. Z mojego gardła znów wydobył się głodny dźwięk, gdy palce zacisnęły się na prawym pośladku i Boże, byłam opuchnięta, mokra i pewnie moja bielizna pokazywała efekty mojego dzikiego podniecenia. Czułam się jak na haju i przekroczyłam granicę, gdy rozsądek walczy o prawo głosu. Teraz, gdy język Billa zlizywał ślinę z moich ust, a palce chyba odkryły, że mój tyłek kocha być dotykany i drapały mnie delikatnie po wrażliwej skórze, byłam największym przegranym, jakiego widział ten świat i nic mnie to nie obchodziło.
Wreszcie oderwał się ode mnie ze świstem i gdy zmusiłam się, by otworzyć oczy i na niego spojrzeć, by się skonfrontować z osobą, która sprawiła, że byłam tak cholernie nabuzowana, przestałam oddychać, widząc jego ciemne oczy, które patrzyły na mnie jak zwierzę na ofiarę.
- Chcę cię. – usłyszałam jego ochrypły głos, brzmiący niemal zrezygnowanie i błagalnie i dreszcze przebiegły mi po skórze. Przełknęłam ślinę, nie potrafiąc nawet spróbować opanować rozdygotanego oddechu. – Chcę cię, Aida. – powtórzył usilnie, jak gdyby chciał się upewnić, że dobrze zrozumiałam emocje, jakie nim targały. Nie miałam pojęcia, co odpowiedzieć, a jego wzrok wcale mi nie ułatwiał. Nigdy nie czułam się zdominowana tylko przez samo spojrzenie, ale, cholera, on to umiał. Trzymał mnie tak, jakby chciał mi pokazać, że to on panuje, ale to wzrok sprawiał, że byłam skłonna zrobić wszystko, czego by ode mnie żądał, nieważne, jakim tonem mi by rozkazywał. – Chcę ci pomóc jutro w porze lunchu. – dodał, gdy nie odezwałam się ani słowem i jedyne, na co mogłam się zdobyć, to skinięcie głową, chociaż nie miałam pojęcia, o czym on mówił. Podniecenie odrobinę zelżało, ale wciąż nie miałam kontaktu ze światem rzeczywistym. – Uważaj na siebie, kiedy mnie nie ma obok. – patrzyłam wielkimi oczyma, jak podnosi moją dłoń i składa pocałunek na niedbale obandażowanym palcu i kolejna fala motylków w brzuchu sprawiła, że drgnęłam, wyraźnie czując podrażnione po inwazji usta. Puścił mnie niespodziewanie i wziąwszy pudełko z jedzeniem, wyszedł z kuchni, nie żegnając się ze mną.
Bill Kaulitz wkroczył w moje życie, nie pytając mnie o zdanie i zdaje się, że chyba miał zamiar w nim się rozgościć nie tylko na krótką chwilę.
Siedziałam na blacie, który już nie był zimny i zastanawiałam się, co to tak naprawdę znaczyło. Nagle widziałam w nim nie tylko czarującego i pewnego siebie mężczyznę. Znalazłam w nim drugie dno i o dziwo mnie to uspokoiło.

~~~~

Miss - W kwestii reakcji, to jak przeczytałam "w ten typowy dla niego sposób", to aż wyszczerzyłam zęby. Zwierzę Kaulitzowe! <3 Kuruj się, kurko! I spoko, wybaczam. A w ogóle to czytałam dzisiaj na DPM yyyy Hanę i Ninę i jakoś mi się zatęskniło za pisaniem. Ale tak dla siebie. Kurwa, jaki rozbudowany komentarz na komentarz! Szaleję!
*Już się nie odzywam na temat ciśnięcia, bo mi się z naszymi sucharami skojarzyło XDDD Boże, oplułam się :D Ktoś pamięta o tym projekcie? o.O AHA?
** To nawet dobrze się składa. Ja dzisiaj pobiłam rekord sucharów. A właściwie to najbardziej szczerych tekstów ever o.O
Asia - Dziękuję ^_^
Elisa - Domyślam się xD A to znaczy, że jeszcze nie jest ze mną aż tak źle! Hell yeah! Bill nie marudzi! A przynajmniej do momentu, kiedy nie uzna, że już może to robić xD Spoko, ja chwilowo cudownie ozdrowiałam, ale pewnie na moment, bo niczego dobrego nie brałam na swą zacną chorobę, czy cholera wie, co to było, więc pewnie niedługo znów powróci, jupi! Też mam nadzieję, że cię nie zawiodę :D I buziaki będą, zacnie! :D
Dee - On nie zwiał. Przecież musiał iść, sam to powiedział na początku ^_^ Cóż, jest wiele typów ludzi, a akurat Aida jest tą, co podświadomie lubi być eeee.. otaczana opieką, więc w sumie jej to odpowiadało, że została tak przez niego potraktowana.
Liza - Ja tam ciągle nie wiem, o co chodzi, bo wciąż uważam, że to nie jest jeden z moich lepszych opisów czegokolwiek, ale jeśli ci się podoba, to mi jest miło ^_^ I możesz zwalać na mnie winę, nie przeszkadza mi to xD
Alice - Wizje Aidy są spowodowane posuchą, należy jej się wybaczenie xD Ty wymyślaj, co będzie dalej, a ja pomyślę, czy wyrobię się do niedzieli z pisaniem, o xD
Martie - Pierwszy raz ktoś mnie pochwalił za przekleństwa i chyba się zdziwiłam o.O Dzięki! XD
Sylwia - Telefony to zło, ale jednocześnie chcę zauważyć, że porównanie Damarsa do Greya jest dla mnie obelgą, więc dzięki... :P
Sternschnuppe - Ja też xD
Edyta - TY ŻYJESZ! O.O Kaulitz zawsze działa, a co xD I wstydzę się. Bardzo. Wierzysz mi choć trochę?

14 komentarzy:

  1. Okej, jestem chora, nie kontroluję swoich reakcji i jedyne co mogę powiedzieć, to to, ze przed chwilą czytając ten rozdział, na sam koniec, kiedy pocałował ją, kiedy patrzył na nią w ten typowy dla niego sposób pisnęłam i machałam nóżkami uderzając o poduszki jak dziecko. Nie będzie konstruktywnego komentarza, bo ja dzisiaj nie myślę i bardziej umieram. Powiem, że mi się mega podoba i jak zwykle mega jestem w tym zakochana. I mózg mnie boli, więc tym razem odpuszczam silenie się. Wybaczysz, prawda?
    Kocham Cię i weny miś. ♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciśniesz maleńka jak powietrze w oponach! Albo siuśki na pęcherz. Jak kto kurwa woli. I tego, tak. Mi też, a ostatnio mnie nawet pytano o ten projekt! I moja odpowiedź na odpowiedź Twoją do komentarza jeszcze lepsza niż Twoja odpowiedź, lol. Maseło maśelane.

      Usuń
    2. Ktoś pamiętam. Też się zdziwiłam i to mocno. I kurwa, czuję się tak fatalnie, że nawet nie wymyślę dzisiaj suchara dnia. :(

      Usuń
    3. talk to me more, ale nie tu. idę stąd. see ya on gg. <3

      Usuń
  2. mmm mraśnie ;D:D podoba mi sie ten odc

    OdpowiedzUsuń
  3. Woow :D Zapewne domyślasz się, że pierwsza połowa odcinka poszła mi lekko w zapomnienie, kiedy to zaczęła dziać się magia w tej drugiej połowie.
    Bardzo się cieszę, że sprawnie ją opatrzył, jestem dumna z tego, że pomagał jej w kuchni i nie marudził.
    Podobnie jak Margo - umieram od kilku dni i te wszystkie dropsy mieszają mi w bani (chociaż czy można jeszcze bardziej?), ale...no przeżywałam końcówkę! To było zajebiste! I mam nadzieję i wiem, że mnie nie zawiedziesz, że ją porządnie zerżnie na tym kuchennym stole. I to chyba na tyle z mojego komentarza. Pewnie jak mi się przypomni to wrócę tu :D
    Czy buziaki będę adekwatne do odcinka?
    Buziaki! :** xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Aida i jej kochane, niekontrolowane wizje. Byłabym na siebie wściekła, gdyby Bill musiał mi pomagać przy opatrzeniu sobie palca, ale jak widać bohaterce się to bardzo, ale to bardzo spodobało. Przynajmniej w kuchni mogła sobie trochę porozkazywać, a Bill pomajstrować przy mięsie i przy jabłkach. Wiem jak bardzo uciążliwe mogą być takie alergie, więc podziwiam go za to, że w ogóle dotknął tych jabłek. I błagam Cię, poproś Aidę by mnie tak nauczyła gotować! Końcówką zbiłaś mnie z tropu. Kaulitz właśnie przekroczył wszystkie bariery, jakie były postawione pomiędzy nim a Aidą. Pokazał to, co odbije chce, zachował się jak wygłodniałe zwierze, które zauważyło idealną zdobycz. A na koniec zwiał, jak tchórz, przynajmniej dla mnie to tak wyglądało. Niemniej jednak czekam i dużo weny życzę! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra. Wreszcie dojrzałam do tego, żeby skomentować ten rozdział. Zabierałam się za to od momentu, kiedy nas poinformowałaś o publikacji, więc było gdzieś po 20. Dawno nie miałam takiego rozpierdolu w mózgu, a uwierz mi - byłam tak kurewsko rozkojarzona przez ten rozdział, że sama nie wiedziałam, co robię w danej chwili o_O
    Policzki palą mnie do tej pory, nie wiem, jak to zrobiłaś. Tak, rozjebałaś mnie. Nie. Nie Ty. Kaulitz mnie rozjebał. Och kurwa i to jeszcze jak! Nadal siedzę z rozdziawioną paszczą i zastanawiam się, jak do ciężkiej cholery mógł zostawić Aidę w takim stanie erotycznego rozpadu psychiki!... Chyba tym razem to nie ona potrzebuje psychiatry, tylko ja o.O Dziewczyno, ja Cię bardzo przepraszam, bo do tej pory brzmiałam bardziej... poetycznie, tak to nazwijmy. Ale po dzisiejszym rozdziale w mojej głowie budują się same kolokwializmy i sorry, ale ni chuja nie jestem w stanie normalnie funkcjonować.
    Jest mi źle, a jednocześnie zajebiście. Kurwa. Ja pierwszy raz w życiu nie wiem, co mam Ci napisać i zaraz się okaże, że swojego opowiadania nawet nie tknę z wrażenia... Zło. Kompletne zło. Głupi Kaulitz -.- Chciałabym oznajmić, iż z premedytacją zrzucam na Ciebie winę, bo kochałam Toma, a przez Ciebie zaczynam uwielbiać jego brata i wcale mi się to nie podoba >.< Zabiłaś mnie. No sorry, ale kurwa.... och! Nieee.... nie będę tego więcej komentować, bo to ponad moje siły. Może wrócę tu przed następną notką i spróbuję stworzyć coś bardziej... odpowiedniego? Chociaż w sumie jebać to. Kocham Ciebie, Twoje opowiadanie, młodszego Kaulitza i sposób w jaki doprowadzasz mnie do szaleństwa kolejnymi rozdziałami... Tak. Mam ochotę na seks i żadnego faceta pod ręką. Ugh...
    Dziękuję, dobranoc.
    PeEs. Sadness zamieniła się w Lizę Torress hell yeah.

    OdpowiedzUsuń
  6. No no no, cóż za akcja ! Wizje głównej bohaterki są nieziemskie a to co było w drugiej połowie to już w ogóle magia ;)
    Nie mogłam się wprost od tego oderwać, zdecydowanie za krótkie odcinki i kończysz w takich momentach gdzie mam ochotę sama wymyślić dalszą część haha ;D
    Mam nadzieje, ze szybko doczekam się kolejnego odcinka ! Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Magia, po prostu magia! Piszesz tak czysto, tak realnie, a czytając sceny ich zbliżenia, sama czułam się jak Aida w tamtej chwili. Podziwiam, że tak płynnie wplątujesz wulgaryzmy do swoich tekstów. Ugh, na razie nie jestem w stanie napisać nic bardziej sensowniejszego, muszę ochłonąć.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam wczoraj wszystkie odcinki od początku jednakże nie mogłam skomentować każdego z osobna, wina telefonu który mnie nie lubi xD
    Na początku informuję iż dodałam do obserwowanych ponieważ jestem cholernie ciekawa co dalej .... :D
    Świetnie piszesz. Odcinek świetny ;D Podchodzi mi trochę coś w stylu Greya ... ;) ale jednak i tak jest świetny !
    Życzę weny i czekam na kolejny odcinek ;)


    www.my-passion-foto.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. On ją chce! On ją chce! On ją chce! AAAAAA! Jaram się!
    Ekhem... dobra, już luzuje... No to emmm... ja chyba nie skleję nic mądrego xD
    Powiem tyle: Ja chce Billa i Aide together forever xD
    No to weny! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. O masakra... Niech Cię, Anka :D Ja nie mogę na noc czytać takich rzeczy, wstydź się. I jeszcze ta scena na blacie, Ty patrz nawet o bolącym palcu zapomniała. Kaulitz najlepszy lek, zalecany przez lekarzy i farmaceutów.
    Sorki, że wcześniejszych nie skomentowałam, ale praca+ uczelnia+ wrodzone lenistwo= odmóżdżenie.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jak myślisz? Jasne, że nie :D
      A co do tego czy żyję, to jeszcze kilka takich rozdziałów i dokonam swego marnego żywota. Ale tylko pomyśl, to będzie piękna śmierć...*rozmarzyłam się*

      Usuń