Derek nigdy nie był
zaborczy, a przynajmniej nigdy nie okazał tego w mojej obecności. Doskonale
wiedział, że nigdy bym go nie zdradziła i nigdy nie stałabym się nielojalna
wobec niego. Miał do mnie zaufanie, bo taka już po prostu byłam. Jeśli coś zaczęłoby
się dziać z innym mężczyzną, byłabym szczera i powiedziałabym o tym mojemu
facetowi. Cóż, tak się jednak okazało, że nie było ku temu powodów.
Poznałam go w swoje
osiemnaste urodziny. Pamiętam, że wybrałam się wtedy z Mariną i znajomymi ze
szkoły do klubu Monarch, by świętować w znanym mi gronie, ale w którymś momencie, wracając z toalety, nie mogłam ich znaleźć. Wtedy też wpadłam na wysokiego
faceta, która swoją urodą wyglądał mi na Włocha lub Hiszpana. Gęste, brązowe
włosy średniej długości, pełne usta, które na początku wcale nie chciały się
wyginać w uśmiechu i te spokojne, brązowe oczy, jakby ich właściciel chciał
powiedzieć, że nic na świecie go już nie dziwiło. Być może to właśnie te oczy sprawiły, że nie poczułam się speszona i nie spanikowałam, jak kiedyś to robiłam
na widok przystojnych facetów. Nie wiedzieć czemu natychmiast poczułam się
bezpieczna i zrelaksowana i to był pierwszy raz, kiedy uwierzyłam, że samo
pierwsze wrażenie wystarczy, by określić, czy ktoś jest dla ciebie, czy nie.
Pasował do mnie, naprawdę. Wiedziałam to już od samego początku. Poza tym był z
Los Angeles, a wpadliśmy do siebie w San Francisco. Miałam pełne prawo sądzić,
że to było przeznaczenie. W końcu miałam osiemnaście lat i lubiłam być naiwna.
Był ubrany w czarną,
luźną koszulkę, spod której i tak mogłam dostrzec wyraziście ukształtowane
mięśnie i przemknęło mi wtedy przez głowę, że musiał dużo przebywać na siłowni.
Sęk w tym, że tak naprawdę wcale tak nie było, ale cóż... I jasne,
poprzecierane jeansy. Wyglądał wtedy niemal niechlujnie, co było dość zabawne
ze względu na to, że na co dzień właściwie ubierał się w garnitury od
projektantów z wysokich półek jak Kiton, Brioni, Caraceni, Luigi Borrelli,
Emenegildo Zegna, Tom Ford i tak dalej i tak dalej. Wiedząc później, jak to
wszystko wyglądało, cieszyłam się, że zobaczyłam go pierwszy raz w czymś tak
normalnym, choć sama jego koszulka kosztowała więcej, niż wszystkie rzeczy,
które miałam na sobie tego wieczoru. Pachniał pieprznymi perfumami angielskiej firmy
Molton Brown i dokładnie z tego powodu oszalałam na punkcie wyrazistych męskich
zapachów. Przyglądał mi się uważnie, śledząc każdą moją reakcję, jakby już
wtedy wiedział, jak to wszystko się skończy. To typ mężczyzny, który więcej
analizuje, niż mówi. Niewiele pyta, bo niemal zawsze zna odpowiedź, a do tego
jest piekielnie inteligentny. Niełatwo z nim wygrać na jakiejkolwiek
płaszczyźnie.
Zawsze mi się
wydawało, że bycie z nim było jak wygranie na loterii. Zdawałam sobie sprawę z
tego, że dotychczas nie spotkał kogoś, na kim zależałoby mu tak jak na mnie i
to dzięki temu czułam się znacznie bardziej dowartościowana jego uczuciami.
Oczywiście to nie było tak, że Derek nie miał żadnych wad, bo było ich sporo, a
czasami jego zalety stawały się uciążliwymi przeciwnościami, z którymi niekiedy
nie mogłam sobie sama poradzić. Ale wiedziałam, że było warto, więc nauczyłam
się walczyć.
Życie z nim było...
złożone z przeciwieństw. Z jednej strony to było dziecinnie łatwe, a z drugiej
zbyt trudne do swobodnego udźwignięcia. Zaraz za plecami miał mnóstwo spraw, z
którymi musiałam mieć do czynienia, a efektem końcowym była moja garderoba,
której zawartość można było oszacować na kilkadziesiąt tysięcy, jeśli nie
więcej. Miałam w oczach przelicznik, kiedy patrzyłam na ubrania i dzięki temu
kwalifikowałam ludzi do pewnych kategorii, choć na co dzień starałam się tego
nie robić. Nie chciałam. Problem polegał na tym, że starałam się unikać ludzi z
wyższej sfery i to był kolejny powód, dla którego nie chciałam, by Kaulitz
gdziekolwiek się kręcił, jakikolwiek miał w tym cel.
Nie chodziło o to, że
nie potrafiłam się zachowywać wśród ludzi takiego rodzaju. Właściwie to
dosłownie byłam przeszkolona, jeśli o to chodzi. Potrafiłam być duszą
towarzystwa, unikać tematów, na które nikt nie chciał rozmawiać, wynajdować te,
które były chętnie omawiane. Musiałam się tego nauczyć i prawdę powiedziawszy
zrobiłam to z najwyższą przyjemnością, bo lubiłam pokazywać się z Derekiem. Nie
chodziło o to, w jakim towarzystwie się obracaliśmy i z kim musiałam rozmawiać.
Chodziło o to, że on zawsze obejmował mnie w pasie i zawsze sprawiał, że czułam
się jak jego ukochana kobieta, bo właściwie tak mnie traktował... I chociaż
czułam się trochę nieswojo z faktem, że kupował mi ogrom drogich rzeczy, byłam
szczęśliwa, że mogłam się pokazać u jego boku i pokazać innym, że ten człowiek
miał też drugą stronę, tę ludzką.
No i dzięki niemu
Marina poznała Shauna.
Derek właściwie
traktuje Shauna jak swojego młodszego brata i najprawdopodobniej jest to
związane z faktem, że wychował się w sierocińcu, nie mając swojej rodziny, ani
rodzeństwa. A z drugiej strony po prostu jest starszy od naszej trójki o cztery
lata. Poznali się, gdy Derek miał osiemnaście lat, a Shaun czternaście i został
postrzelony przez jakiegoś świra uciekającego przed policją. Derek zatamował
krwotok i zabrał go do szpitala, tym samym ratując mu życie. Rodzina Shauna tak
jak i on sam są tak wychowani, że właściwie zwalili mu się na głowę ze swoją
wdzięcznością, która tylko zwiększyła się na sile, gdy dowiedzieli się, że
Derek jest z sierocińca. Być może ze swoją przyjaźnią uzupełnili się idealnie,
bo Shaun był jedynakiem i brakowało mu kogoś, kto mógłby go wyciągać z
tarapatów, w które lubił się kiedyś wplątywać.
Tylko, że teraz
wszystko się zmieniło, a ja miałam już tyle wlanego w siebie alkoholu, że
zaczęłam przeżywać przeszłość, jakbym nie mogła się od niej całkowicie odciąć.
I to nie była wina tylko tego, że na kanapie z Mariną siedział Shaun tak
blisko, że wiedziałam, że między nimi znów coś zaiskrzyło. Chodziło o to, że
pojawił się Kaulitz, ja poczułam się przy nim dziwnie zadowolona, a potem
chlapnął coś o zazdrosnym facecie i tak po prostu zniknął. I nie chodziło o to,
że zniknął, bo chciałam, żeby tak było. Ale, do cholery, nie. On wciąż tu był i
z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu zaczęłam analizować przeszłość,
chcąc sobie wmówić, że nie było kogoś takiego jak Derek w moim życiu, bo... bo Kaulitz wciąż
wywierał na mnie wrażenie.
Więc na początku
zaszyłam się w łazience, siedząc na zamkniętym sedesie, jakbym była cholerną
szarą myszką, która nie umiała się zachowywać w klubie ze strachu, zaczęłam w
głowie tłumaczyć Dereka, choć to była kompletna głupota z mojej strony, więc w
końcu postanowiłam wyjść i co?
I wtedy znów go
zobaczyłam. Może to było do przewidzenia, bo VIP room był mniejszy, niż sala
dla przeciętnych ludzi, ale, do cholery! Dlaczego on był tam, gdzie ja byłam?!
Głupie przypadki.
Dostrzegłam go po
przeciwległej stronie sali i to całe szczęście, bo może nawet...
„Twój chłopak czeka na ciebie z Mariną”.
On, do cholery,
doskonale wiedział, gdzie miałyśmy swoje miejsce. Niech to szlag, już nigdy
więcej nie pojawię się w sekcji vipowskiej. Po moim trupie.
Siedział tam z jakimś
facetem z gęstą brodą i chyba tą samą kobietą, która wyglądała na podróbkę
Jessiki Alby, na szczęście mnie nie zauważając, pochłonięty rozmową z ów dwójką. Boże, dlaczego on musiał być taki przystojny? Fruwające motylki w
brzuchu były chyba nieodłączną reakcją na jego widok i to było naprawdę
niesprawiedliwe. Zatrzymałam się w połowie drogi do kanapy, przyglądając się
trójce, co było na serio wyjątkowo głupim zachowaniem z mojej strony. Nigdy się
na nikogo nie gapiłam, ale nie mogłam zaprzeczyć, że w jakiś sposób ten
człowiek mnie fascynował, choć nie powinien. Był znany i seksowny, a to były
dwa główne fakty, które powinny mnie od niego skutecznie odsunąć. Kobieta
uniosła szklaneczkę z whisky i powiedziała coś, na co Kaulitz i jego znajomy,
który wyglądał, jakby został zgarnięty z ulicy, gdyby nie to, że siwa bluza,
którą miał na sobie, kosztowała koło tysiąca dolarów, roześmieli się,
identycznie zamieniając się w dwa chińczyki na twarzy, aż sama się
uśmiechnęłam. Obaj unieśli szklaneczki i stuknęli się nimi w toaście znanym
tylko im, a gdy cała trójka upiła alkohol, oczy kopii Alby przeskanowały teren
wokół i – upewniając mnie, że dzisiejszy dzień był kompletnym niewypałem –
zatrzymały się na mnie. Natychmiast odwróciłam wzrok, mając ochotę sobie
przyłożyć za to bezceremonialne gapienie się. Zagryzłam wargę, czując gorąco na
policzkach i spojrzałam w stronę Mariny i Shauna, którzy też się z czegoś
śmieli. Zacisnęłam powieki, czując się jak piąte koło u wozu z własnego wyboru.
Przecież właśnie po to zostawiłam ich samych. By pogadali i... I cokolwiek.
Najchętniej wróciłabym do baru i urżnęła się w trzy dupy, ale tam wciąż stał
ten dupek, który miał kasy jak lodu zapewne, a mózg wielkości orzeszka
ziemnego. Odetchnęłam, decydując się na opuszczenie lokalu, by wrócić do domu i
po prostu raz się wyspać. Co mi innego pozostało? Nie chciałam przeszkadzać
Marinie. Ruszyłam w ich stronę, by zabrać swoje rzeczy i taksówką wrócić do
siebie i nawet, gdy stanęłam przed nimi, nie zauważyli mnie, więc tylko
ponownie westchnęłam ciężko i potrząsnęłam głową. Zdecydowanie powinnam
pojechać do domu.
- Zostawiam was
samych! – rzuciłam do nich, a oni drgnęli gwałtownie, jakbym była bliska
przyprawienia ich o zawał. Jakie to urocze. Oboje spojrzeli na mnie
niezrozumiale, a gdy sięgnęłam po swoją torebkę, Marina złapała mnie za ramię.
- No chyba nie
jedziesz do domu? – spytała, a ja wzruszyłam ramionami, odsuwając się. – Daj
spokój...
- Nie, serio. –
przerwałam jej. – Może w końcu się wyśpię, a wy tam sobie pogadajcie, czy coś.
– pochyliłam się, by cmoknąć Shauna w policzek, a on uśmiechnął się szeroko. –
Mam nadzieję, że niedługo się zobaczymy, a tymczasem miłego wieczoru. –
rzuciłam do niego i uśmiechnęłam się półgębkiem. Marina wydęła usta, a ja znów
wzruszyłam ramionami. – Do jutra, zwal się na śniadanie czy coś. – pomachałam
jej i odwróciłam się, kierując się do wyjścia, a wtedy, na domiar złego, kątem
oka dostrzegłam idącego w moją stronę Kaulitza i serce podeszło mi do gardła.
Boże, to się nie dzieje naprawdę! Spuściłam głowę w dół, by udać, że wcale go
nie zauważyłam i przyspieszyłam kroku, lawirując między ludźmi, by jak
najszybciej zniknąć z zasięgu jego wzroku. Najwyraźniej jednak wcale nie
chodziło o to, że chciał zjeść w Damarsie i choć ta myśl sprawiła, że zrobiło
mi się gorąco, wcale mnie to nie pocieszyło. Nie chciałam, żeby się do mnie
zbliżał, bo wiedziałam, że jak już zaczniemy rozmawiać, przepadnę całkowicie.
Nie rozumiałam dlaczego tak się działo, ale to było złe. Po prostu cholernie
złe. I do tego wszystkiego uśmiechał się do mnie nawet wtedy, kiedy wiedział,
że robię z siebie idiotkę, jakby mu to nie przeszkadzało. Dlaczego, no?
Boże, a jeśli żadna
taksówka nie będzie akurat jechała i dopadnie mnie na chodniku? Boże, czy ja
już kompletnie zwariowałam? Przecież nie mogło go to aż tak wszystko
interesować, by się za mną uganiać jak ostatni kretyn.
Wyszłam z budynku,
oddychając świeżym powietrzem i rozejrzałam się bacznie w poszukiwaniu
nadjeżdżającej taksówki i odetchnęłam z ulgą, gdy ujrzałam jedną na horyzoncie.
Wymijając stojących na chodniku ludzi zebranych w grupki znajomych i kilku
paparazzi, którzy nawet nie drgnęli na mój widok, wystawiłam rękę, by jedyny
środek lokomocji mi nie zwiał. Niemal wyszczerzyłam się z zadowoleniem, gdy
taksówkarz zwolnił, podjeżdżając bliżej krawężnika, by się przy mnie zatrzymać
i oblał mnie nagle zimny pot, gdy usłyszałam za sobą podniesione głosy i dźwięk
robionych masowo zdjęć przez paparazzi, którzy zaczęli coś wykrzykiwać.
Otworzyłam drzwi do taksówki i prawie do niej wskoczyłam, jak najszybciej
zatrzaskując się w środku, wyrzucając z siebie adres domu niczym karabin maszynowy. Zanim ruszyliśmy, zdążyłam jeszcze odwrócić się w bok, by zobaczyć
stojącego przy wyjściu Billa Kaulitza, który patrzył na mnie spod uniesionej
brwi, aż znów oblałam się wściekłym rumieńcem, gdy dotarło do mnie, że wyszedł
za mną na dwór i przeze mnie musiał dać się sfotografować. Jeszcze zanim
ruszyliśmy, on odwrócił się na pięcie i zniknął z powrotem w Bootsy Bellows, a
ja poczułam coś ciężkiego na dnie żołądka, żałując nagle, że się wcześniej nie
zatrzymałam, by się dowiedzieć, o co mu chodziło.
Niedzielne śniadania
wcale nie odbywały się w porannych godzinach i każda z nas doskonale o tym
wiedziała, dlatego poczułam się dziwnie, gdy otworzyłam oczy i pierwsze, co
zobaczyłam, to dziesiąta czternaście na cyfrowym zegarku na lewej szafce
nocnej. Przyszłam znacznie wcześniej, niż z reguły i oczywiście to musiało
zaowocować nagięciem reguł następnego dnia. Cmoknęłam z niezadowoleniem i
usiadłam, nie potrafiąc się już wylegiwać w łóżku, jak robiłam to kiedyś.
Wstałam, mając na sobie tylko starą, szeroką koszulkę i powlokłam się do
łazienki, powłócząc nogami, ziewając głośno. Przeczesałam palcami splątane
włosy, bo jak zwykle nie umiałam spać w bezruchu i odkręciłam kurki w wannie,
nawet nie patrząc na swoje odbicie w lustrze. Dlaczego nie miałam prysznica, do
cholery? W moim przypadku to by było znacznie wygodniejsze i szybsze
rozwiązanie. Wcisnęłam korek do odpływu i wytoczyłam się z łazienki, by przygotować
kawę w ekspresie. Nie mogłam powstrzymać głośnego ziewania do tego stopnia, że
od otwierania szeroko ust, zaczęła boleć mnie szczęka. A potem zaczęło burczeć
mi w brzuchu. Boże, wciąż byłam zmęczona i nawet dłuższy sen na nic się nie
zdawał. Musiałabym najwyraźniej wziąć miesięczny urlop i nauczyć się z powrotem
leżeć zawinięta w kołdrę, bo teraz to była kompletna kpina. Miesięczny urlop,
dobre sobie. Przewróciłam oczami na tę absurdalną myśl i z powrotem znalazłam
się w łazience, oddając się wszystkim porannym czynnościom, mając nadzieję, że
kiedy już skończę z kąpielą, poczuję się jakoś lżej.
Pół godziny później
byłam już w kuchni w samym ręczniku i w turbanie z kolejnego na głowie,
nalewając sobie kawy do kubka. Nawet nie wiedziałam, czy robić śniadanie, czy
nie, bo to nie było całkowicie normalnie, że o tej godzinie byłam na nogach.
Otworzyłam lodówkę, by wyciągnąć orzechową śmietankę do kawy i zerknęłam przy
okazji, z czego ja mogłam w ogóle wykombinować śniadanie. Przejrzałam ze
sceptyczną miną półki, z czego większość była pusta i przewróciłam oczami.
Dolałam śmietankę do kubka i odstawiając ją z powrotem na miejsce,wyciągnęłam
ledwo żywą paprykę i kilka cebulek. Z westchnięciem wyrzuciłam ser pokryty
pleśnią do śmietnika. Cudownie. Moja lodówka nie wyglądała, jakby była w
posiadaniu właścicielki restauracji, do cholery jasnej. Moje mieszkanie
wyglądało prawie na opustoszałe, co za bezsens. Zirytowana zostawiłam warzywa
na blacie szafki i z kubkiem ominęłam stół, przy którym tylko w soboty i
niedziele jadłam jakiekolwiek posiłki i, odstawiając kawę na szklany stolik w
salonie zaraz obok laptopa, którego odpaliłam, usiadłam na kanapie, mrużąc
oczy, gdy światło słoneczne dało mi po twarzy. Znów mi się śnił Kaulitz, co już
było naprawdę przesadą. Wpisałam hasło i opadłam na oparcie, wzdychając ciężko.
Miałam tylko nadzieję, że nie powiązali jego pojawienia się przed Bootsy
Bellows ze mną, bo to wcale nie byłoby zabawne. Nie żeby cokolwiek wspólnego z
tym facetem było zabawne. Na razie to doprowadzał mnie tylko do stresu i
nielogicznych wyrzutów sumienia. Napiłam się kawy i trzymając kubek w dłoni,
wpisałam w wyszukiwarce „tokio hotel”, chcąc znaleźć jakikolwiek fanpage tego
zespołu i kliknęłam na pierwszy lepszy, nie rozumiejąc, po co to wszystko
robiłam.
Jeśli chodzi o media,
wszystko rozchodziło się w trybie ekspresowym. W jednej minucie ktoś robi ci
zdjęcia, a kilkanaście minut później, w zależności od tego, dla kogo ten ktoś
pracował, albo twoja twarz pojawia się w całej fotorelacji na portalach
plotkarskich, albo twoja twarz znajdowała się na jednym zdjęciu, a fotorelacja
była już następnego dnia. No i oczywiście wciąż głównym współczynnikiem
szybkości była twoja sława. Bill Kaulitz należał do tego typu znanych gwiazd,
które nie były bardzo znane, ale za to miały mocno ugruntowaną rzeszę fanów,
którzy dla zespołu byli w stanie zrobić więcej, niż tylko dużo. Nie zdziwiło
mnie więc, że na stronie natychmiast wyświetliły mi się zdjęcia z jego pobytu w
Bootsy Bellows, ale gdy przeczytałam nagłówek, zaśmiałam się idiotycznie,
wytrzeszczając oczy. Więc ten dziany żul to jego brat? Dobre sobie!
Szybko sprawdziłam
imię i nazwisko kobiety, która wyglądała jak Jessica Alba i z zaskoczeniem
odkryłam, że to dziewczyna Toma „Żula” Kaulitza i już nawet sama nie
wiedziałam, co mam o tym myśleć. Z drugiej strony co mnie to obchodziło?
Przewinęłam stronę niżej i przygryzioną wargą obejrzałam zdjęcia z momentu,
kiedy za mną wyszedł, wciąż nie wiedząc, po co to w ogóle przeglądałam. Nie
było mnie tam, co przyjęłam z ulgą. Przesunęłam stronę jeszcze niżej i znów
zrobiłam wytrzeszcz, patrząc na zdjęcie moich cholernych naleśników, które
zamówił trzy dni temu. Podpis pod spodem sprawił, że oplułam się śliną,
krztusząc się nią gwałtownie.
„ I’m full but still want more #pancakes
#fruits #loveit #latelunch #newfavorite”
Więc facet wstawił na
instagrama zdjęcie moich naleśników, a jego podpis wyraźnie sugeruje, że mu
smakowało. „Newfavorite”? Dlaczego miałam dziwne poczucie, że znów go spotkam?
Zagryzłam znów wargę,
łapiąc się za brzuch, gdy chmara motylków przefrunęła przez niego z dziką
ekscytacją i odstawiając kubek na stół, zamknęłam z impetem laptopa. Jeśli będę
go wciąż widywać, skończę w szpitalu na zawał, choć byłam jeszcze młoda!
Z zaciętą miną zajęłam
się oczyszczaniem warzyw i krojeniem ich, by skupić się na czymkolwiek innym,
ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze przez nawyk robienia wszystkiego na
szybko. Wyciągnęłam z szafki patelnię, wlałam do niej odrobinę oliwy i
wstawiłam na ogień, robiąc wszystko całkowicie mechanicznie. W kuchni obracałam
się z takim zapałem, że nawet moja ospałość tego nie ostudziła. Odcięłam świeżą
pietruszkę i majeranek, wciąż mając przed oczami ten cholerny wpis na
instagramie. Do czego to w ogóle zmierzało? Dlaczego nie wierzyłam w to, że po
prostu napisał o tym, że mu smakowało? No tak, bo wtedy nie lazłby za mną na dwór
w Bootsy Bellows. Gdyby chciał powiedzieć, że mu smakowało... Jasne, bo akurat
chodził za właścicielami restauracji, by im mówić, że mu coś smakowało, na
litość boską, czy ja naprawdę myślałam o tym w takich kategoriach? Najwyraźniej
próbowałam z niego zrobić większego dziwaka, niż z siebie.
Wsuwany klucz do zamka
w drzwiach frontowych sprawił, że przymknęłam na chwilę powieki z ulgi.
Świetnie, skoro Marina przyszła, będę mogła pomyśleć w końcu o czymkolwiek
innym. Dość Kaulitza... Dobiegły mnie śmiechy i zmarszczyłam czoło, nie wiedząc
nawet, jak zareagować, gdy jeden z nich bezsprzecznie dopasowałam do śmiechu
Shauna. W porządku. Mój plan się powiódł, a ja nie byłam z tego powodu
zadowolona. Co się ze mną działo?
- Ej, myślałam, że
będziesz jeszcze spać! – rzuciła na wstępie moja przyjaciółka, jeszcze zanim ją
zobaczyłam i przewróciłam oczami. – Przyprowadziłam Shauna!
- Przecież słyszę... –
odparłam z westchnięciem, mieszając warzywa na patelni i spojrzałam na siebie
krytycznie. – Shaun, zakryj oczy, bo jestem w ręczniku i straszę.
A Shaun tylko
roześmiał się głośno i kilka sekund później zawitał w kuchni, szczerząc się jak
głupi. Boże, znałam tę minę. Znów będę jedyna, która nie miała seksu przez
wieczność. To przykre.
- Miałem nadzieję na
mały zawał. – wydął wargi, lustrując mnie od stóp po głowę, a ja wzruszyłam
ramionami. Prawdę powiedziawszy, zbyt często paradowałam przy nim w kusych
strojach, więc mnie to nie ruszało, że widział mnie w takim stanie. W swoim
czasie był mi bliższy niż Kubuś.
- Przykro mi, że cię
rozczarowałam. – oznajmiłam więc, uśmiechając się pod nosem. Odetchnij.
Wszystko będzie dobrze, jeśli powrót Shauna nie będzie oznaczał powrót Dereka,
bo tego bym nie zniosła.
Gdy Marina, szeroko
uśmiechnięta z wciąż mokrymi włosami tak samo jak Shaun, pojawiła się w kuchni,
ja odsunęłam się od patelni i ziewnęłam.
- Dokończ za mnie, a
ja się chociaż ubiorę. – stwierdziłam, a ona ochoczo stanęła za garami, nie
omieszkując przy tym dotknąć z uczuciem pleców Shauna. Gdy tylko ich wyminęłam,
uśmiech zrzedł mi z twarzy. Czemu przyszło mi do głowy, że wolałabym robić
śniadanie komuś innemu?
~~~~
*Tytuł z "Drink You Away" - Justin Timberlake
Miss - Jedno i drugie oczywiście! :D Ale ja sądzę, że głupia nie jest. Raczej osrana ze strachu, a to można zrozumieć!
I pewnie dodam więcej Mariny, jeśli zacznę kiedykolwiek pisać to dalej. Wciąż jeszcze nie miałam kiedy się nad tym jak zastanowić, więc nic nie wiem. Shaun jest dobry! Osobiście mnie napawa czystym i głębokim "awwww", ale to wszystko jest w mojej głowie, a wciąż jeszcze nie opisałam wszystkich jak należy. Dostanie im się więcej miejsca. Spoko.
Też mam nadzieję na laptopa, bo jebnięty klawisz jest baaaaardzo irytujący. I to wszystko inne.
Ewelina - A najlepsze jest to, że ja lubię nawet Dereka xD I nie, Marina nie maczała niczego i nigdzie, to yyyyy... wszystko sprawka Kaulitza. Kaulitz jest z winy Kaulitza. I trochę z winy Kubusia. Co do hashtagów, to prześledziłam naprawdę jego wpisy na insta, żeby wyglądało to trochę podobnie xD
Elisa - Jak już mówiłam, nie nazwałabym tego histerią, ale zapewne myślimy tak samo podobnie jak z Unnecessary xD Co do Mariny - i tak ją wprowadzę, tak samo jak innych bohaterów, ale odrobinę inaczej, jak to robiłam wcześniej. I hej! A nie, dobra, jedna bohaterka też uciekała, ale yyyyyy chuj tam, widzę to inaczej xD I już to było napisane wcześniej, że one sobie robią nawzajem najazdy na chatę bez pytania. I Shaun to jej dawny przyjaciel, nie tylko postrzegany jako facet Mariny, więc nie zgadzam się z Twoim postrzeganiem, ale spoko. Mieszane uczucia są w porządku xD
Tak. Chcę kompa też.
Sternschnuppe - Zapewne właśnie tego chciał, ale ona się yyyy przestraszyła? O Pumbie nie myślałam i może to i lepiej. I jak możesz nie widzieć w Ryju Alby? O.O
~~~~
*Tytuł z "Drink You Away" - Justin Timberlake
Miss - Jedno i drugie oczywiście! :D Ale ja sądzę, że głupia nie jest. Raczej osrana ze strachu, a to można zrozumieć!
I pewnie dodam więcej Mariny, jeśli zacznę kiedykolwiek pisać to dalej. Wciąż jeszcze nie miałam kiedy się nad tym jak zastanowić, więc nic nie wiem. Shaun jest dobry! Osobiście mnie napawa czystym i głębokim "awwww", ale to wszystko jest w mojej głowie, a wciąż jeszcze nie opisałam wszystkich jak należy. Dostanie im się więcej miejsca. Spoko.
Też mam nadzieję na laptopa, bo jebnięty klawisz jest baaaaardzo irytujący. I to wszystko inne.
Ewelina - A najlepsze jest to, że ja lubię nawet Dereka xD I nie, Marina nie maczała niczego i nigdzie, to yyyyy... wszystko sprawka Kaulitza. Kaulitz jest z winy Kaulitza. I trochę z winy Kubusia. Co do hashtagów, to prześledziłam naprawdę jego wpisy na insta, żeby wyglądało to trochę podobnie xD
Elisa - Jak już mówiłam, nie nazwałabym tego histerią, ale zapewne myślimy tak samo podobnie jak z Unnecessary xD Co do Mariny - i tak ją wprowadzę, tak samo jak innych bohaterów, ale odrobinę inaczej, jak to robiłam wcześniej. I hej! A nie, dobra, jedna bohaterka też uciekała, ale yyyyyy chuj tam, widzę to inaczej xD I już to było napisane wcześniej, że one sobie robią nawzajem najazdy na chatę bez pytania. I Shaun to jej dawny przyjaciel, nie tylko postrzegany jako facet Mariny, więc nie zgadzam się z Twoim postrzeganiem, ale spoko. Mieszane uczucia są w porządku xD
Tak. Chcę kompa też.
Sternschnuppe - Zapewne właśnie tego chciał, ale ona się yyyy przestraszyła? O Pumbie nie myślałam i może to i lepiej. I jak możesz nie widzieć w Ryju Alby? O.O
No dobra. Nie od dziś wiadomo, że Aida jest albo pierdolonym tchórzem albo szajbusem. Obstawiam jedno i drugie z czego nam wychodzi dziwactwo.
OdpowiedzUsuńNo bo kurwa, facet uratował jej dupę. A ta spierdala przed nim, chociaż on ewidentnie oczekuje jakiegoś kontaktu z jej strony. Aida jest głupia. I mówię to z ręką na sercu i czystym sumieniem. (Wyszło masło maślane, jak zwykle wiesz o co mi chodzi).
Poza tym, w tym rozdziale znajduje się moja ulubiona część. W sensie śniadanie u panny Aidy. Już Ci mówiłam, że żałuję tylko, że nie robisz wstawek jak to było za czasów DPM, żeby pokazać tą drugą bohaterkę, która chociaż drugoplanowa, w jakiś sposób jest ważna (EKHEM). Byłoby fajnie, gdybyś też dała jej nieco większe pole popisu, by przedstawić ją w lepszym świetle. I chociaż na początku byłam przeciwna Shaunowi (patrz w trakcie tworzenia całego zarysu historii i tak dalej), teraz... teraz wydaje mi się to w porządku. Nawet bardziej niż w porządku.
I w ciągu dalszym rozumiem i jedną i drugą, chociaż jednak jestem bardziej związana z Mariną (taaa, ciekawe czemu).
Obyś skołowała nowego lapciaka szybciej i zaczęła skrobać. Gdybyś była tuż obok, dałabym Ci swojego, a tak... dupa :(
Kocham Cię i weny kochanie!
Do następnego czwartku! ♥♥♥♥♥
Popieram była naiwna. A on jest dupkiem. Z przykrą przeszłością, ale nadal to dupek. Derek w sensie. Biedna zagubiona Aida. A Kaulitz robi jej budyń z mózgu... Choć procenty też... Cóż kara za picie. Ey, Czyżby Marina maczała w tym swoje wypielęgnowane paluszki, by on się znalazł w tym samym klubie, czy to tylko przypadek? Facet z gęstą brodą... xD No kurwa mówi, że przystojny ach i och , a chodzi koło niego jak- nie obrażając psów- pies koło jeża.... Nie ogarniam jej.Jak każdej, tak btw. By potem mi zrobiło klik w mózgownicy i by stała się dla mnie zrozumiała. Kwestia czasu.
OdpowiedzUsuńBabeczka, ją ugotowała. Ale sen to zawsze dobre wyjście. No i może pan K. za nią pobiegnie albo nawiedzi w snach? Albo choć zadzwoni? Hmmmm trzeba czekać na rozwiązanie zagadki. Ona jest strasznie gościnna" Zwal się na śniadanie, czy coś" - tekstem tej bohaterki jest "...czy coś" :D
On tu idzie! Kod czerwony, niechaj zawyją syreny alarmowe! Brawo dla tej pani! coś jej zaczyna przeskakiwać w mózgu. I oczywiście ona chce uciec... Kretynka. Jak Bóg drabinę ci daje to pnij sie do góry... rozumiesz? hmm pewnie nie, bo sama mam problem by to zrozumieć. mniejsza. Uppsss no cóż sława. Jak nic będą nagłówki.
A może urlop to dobra rzecz...
Na dzień dobry- dobra kawa.
Good coffee cheaper and better than prozac, normalnie.
Ehhh.. no tak. " Dziany żul..." ??!! Rozwalasz system, Ann.
Te hashtagi tak bardzo Billowe. Oplułam kartkę Spotkasz, spotkasz ciocia ci to mówi. Obryzgałam monitor. No tak... myślę, że Kaulitz szybko nadrobi z Aidą miesiące posuchy.
Jak zawsze genialne, jak zawsze zabawne, jak zawsze powala mnie twój styl. Buziaki i ddddddddddddddddddddddduuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużżżżżżżżżżżżżżżżżżo weny!
No tak, gdyby Aida normalnie zareagowała na Kaulitza, to byłoby dla mnie dziwne. Przynajmniej u Ciebie. Od dawna wiemy, że Twoje bohaterki zaczynają histeryzować z podniecenia na jego widok (jakkolwiek to brzmi), ale to pokochałam :D
OdpowiedzUsuńNie będę ukrywała, przykro mi Miss, ale Marina chyba nie jest jakoś specjalnie oczekiwaną osobą. Wszyscy czekamy na Kaulitza. Nie twierdzę, że nie jest ważna, ale ja nie na nią czekam :D
Okej, hashtagi, typowo Billowe, nikt nie zaprzecza xD Aż się uśmiałam i poplułam kawą.
Ucieczka? Broooown, jak to bardzo w Twoim stylu :* I też bym wolała, żeby ona robiła śniadanie dla kogoś innego. Bo wgl kurwa, jak to Marina sobie wbija z nim do Aidy? Co to za przyjaciółka, która przyszła pochwalić się dobrym seksem tej, która usycha? :/ Nie lubię.
Weeeeeeeeeeeeeeeeeeeeny! I załatwiaj sobie kompa...
<3
No i ja się pytam: Czemu ona uciekła przed Kaulitzem?! A może chciał jej coś interesującego powiedzieć... :D Przynajmniej Aida zrobiła przysługę swojej best friend, tylko że problem polega na tym, że Marina miała udaną noc (If you know what I mean :D) a Aida dalej "w celibacie" XD Chociaż jakby się spieła to by z Kaulitzem cuś może xD
OdpowiedzUsuńEmmm... idąc dalej... te zdjęcie i hashtagi takie Billowe tylko, że jeszcze Pumby zabrakło XD Zacznij rozważać czy go nie dodać do tej opowieście jako jednego z głównych bohaterów (Kaulitz by się cieszył) xD Sooł... O reszcie się nie wypowiadam: Tom przypominający żula *true story* i Ria jak Jessica Alba ( swoją drogą nie widziałam wielkiego podobieństwa ^^), gdyż mi się nie chce ^^
Powodzenia, pisz szybciej i...i... czekam XD
:D:D: oj oj
OdpowiedzUsuńCzemu ona tak panicznie boi się młodszego Kaulitza? Eh, czasami jej nie rozumiem, chociaż w sumie, sama bym pewnie ulotniła się jak najszybciej stamtąd. Shaune ja ja lubię tego gościa. Od razu wydawał się taki, no fajny. Innego słowa nie mogę- jak na razie- znaleźć. Aida jest naiwna, szkoda mi jej, ale wiem coś o tym. Po prostu nie może zapomnieć o Dereku- jedna połówka duszy mówi nienawidzę, ale druga tęsknię. Mam nadzieje, że on nie powróci, ale coś myśle, że się mylę
OdpowiedzUsuńKrótki był ten rozdział, ej!
OdpowiedzUsuńAida ma wyraźną obsesję na punkcie Kaulitza. Ale też się go boi, więc nie rozumiem jej kompletnie. Wyjaśnij to wreszcie!